piątek, 23 maja 2014

Rozdział 14

Z perspektywy Faith
31 grudnia, sobota
Muzyka

Faith przez całą noc nie zmrużyła oka. Nie potrafiła. Nie po tym, czego dowiedziała się poprzedniego dnia. Może to i dziwne, ale czuła współczucie w stosunku do Wyatta. To przez co przeszedł... Gdy opowiadał jej o swoim opiekunie, którego zmyła fala, mogłaby przysiąc, że widziała w jego oczach coś na kształt poczucia winy, mimo iż kategorycznie zaprzeczył, by posiadał takie uczucia. Zauważyła, że podobnie jak ona, otoczył się szczelną skorupą, jednak w przeciwieństwie do niej zrobił to tak umiejętnie, że nawet nie zdawał sobie z tego sprawy, sądząc, że urodził się bez emocji. W tym momencie Faith mimowolnie obiecała sobie, że nie powie o historii jego życia nikomu. Nie mogłaby mu tego zrobić. Czuła by się wtedy jak ostatnia zdzira. Po raz pierwszy zapoznawała się z takim uczuciem. Nie podobało jej się to. Z dnia na dzień coraz bardziej traciła pewną siebie Faith i nic nie mogła z tym zrobić. Jedynie świadomość, że nie wahała się przespać z prawie nieznanym chłopakiem, dawała jej nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone. Na jej twarzy wykwitł uśmiech na samą myśl o przedwczorajszej nocy. Wyatt naprawdę  był niezły w te klocki; musiała to przyznać. Znów czuła się w swoim żywiole. To pomagało jej się odreagować, jak i uspokoić od targających ją emocji. Ze zdziwieniem zauważyła, że nie miała nawet koszmarów sennych, które nawiedzały ją co noc. W każdym z nich spotykała Johna, który ostrzegał ją przed czarnym wężem. Wciąż nie rozumiała tego, pomimo, iż czasem Mason pokazywał jej różne ,,wizje''. Nierzadko ukazywały śmierć jednego z jej przyjaciół bądź członków rodziny poprzez ukąszenie przez ogromnego gada. Budziła się z krzykiem cała spocona, jak i wykończona kolejnym koszmarem.
 Lecz tej nocy spała spokojnie. Ale o dziwo, brakowało jej tego. Brakowało jej ,,spotkań" z Johnem, pomimo tego, że były one tak straszne i wykańczały ją fizycznie i psychicznie. Nie mogła zaprzeczyć, że tęskniła za nim. Za jego kruczoczarnymi włosami i brązowymi tęczówkami. Za tym jak ją dotykał i całował. Dla wszystkich z zewnątrz ich związek opierał się tylko na stosunkach seksualnych, jednak nie była to do końca prawda. W ich relacjach były tez chwile romantyczne i pełne namiętności, chociaż nikt nie miał o tym pojęcia. Ani Faith, ani John nie przepadali za obdarowywaniem siebie słodkimi prezentami ani za romantycznymi kolacjami przy świecach. Ich relacje ukazywały się w całkiem inny sposób, im tylko zrozumiały. Nie potrzebowali słów, ani rzeczy, by wyrazić to co czuli. Przyzwyczaili się do siebie i nie wytrzymaliby zbyt długo w rozłące. Jak stary obraz w salonie, niepokazujący niczego szczególnego, brzydki, zakurzony, jednak wiszący od lat. A gdy się go ściągnie i powiesi nowy, nagle zaczyna czegoś brakować. Podobnie czuła się Faith. Wyrzuciła ze swych myśli fakt, że przecież już nie są razem. Nie obchodziło jej to. Ślepo wierzyła, że gdyby tylko udało jej się wrócić, wszystko wróciłoby na swoje miejsce, a porwanie i bycie niewolnicą zostałoby tylko przykrym, nic nieznaczącym wspomnieniem.
***

- Faith! - z amoku wyrwał ją natarczywy głos dochodzący zza drzwi - Wiem, że tam jesteś! Otwórz!
Dziewczyna usiadła i przetarła zaspane oczy, po czym wstała oraz otworzyła drzwi natrętowi.
- Co jest? - znużona powiedziała, zamierzając spławić osobnika. Przecież było jeszcze pół godziny ,,czasu snu'', jak to określił Kapitan, omawiając ich rozkład dnia. Jednak zanim zdążyła cokolwiek zrobić, do jej pokoju wparował podekscytowany Ben oraz Hayley z nieśmiałym uśmiechem na twarzy. Szybko zamknęli drzwi, po czym popatrzyli wyczekująco na brunetkę.
- Czego chcecie? - warknęła, po czym odwróciła się z zamiarem ponownego zakopania się pod kołdrą.
- Hola, hola, wracaj tutaj! - zawołał za nią Gray i złapał za jej ramię - Mamy ci do przekazania bardzo ważne informacje!
Młodsza Martin przewróciła oczami, po czym spojrzała na nich z niecierpliwym wyrazem twarzy.
- Streszczajcie się. Nie mam zamiaru marnować cennego wolnego czasu na jakieś pogadanki.
- Och, Faith! Nie bądź taką sztywniarą! - wykrzyknęła Hayley, po czym nagle umilkła. Pozostali popatrzyli na nią jak na wariatkę, jednak ona sama była chyba jeszcze bardziej zaskoczona swoimi słowami, niż oni. Blondynka zaczerwieniła się i spuściła wzrok. Faith parsknęła śmiechem i pokręciła głową z politowaniem. ,, Że też to tego doszło, żeby moja siostra nazywała mnie sztywniarą" pomyślała.
- No więc...? - ponagliła przybyszów.
- Hayley dowiedziała się czegoś bardzo interesującego, co być może pomoże nam w dalszym śledztwie! Czyż to nie cudownie?! - wykrzyknął Ben, podnosząc rękę ku górze.
- Taaa cudownie, a teraz możecie już iść - powiedziała Faith beznamiętnym głosem i znów ponowiła próbę powrotu do łóżka.
-Zaraz! - zaprotestowała Hayley - Nawet nie wiesz, czego się dowiedziałam!
Brunetka zacisnęła ręce ze złości i odwróciła się do gości. Na twarzy wykwitł jej szeroki uśmiech, który jednak nie miał w sobie krzty ciepła, ani radości, a wręcz odwrotnie; Ukazywał jak bardzo ta cała sytuacja ją irytuje.
- Więc moglibyście mi to wyjaśnić i sobie stąd pójść, a nie rozwodzić się nad geniuszem Hayley? - syknęła przez zaciśnięte zęby.
Ben znacząco spojrzał na blondynkę, po czym rzekł głosem przepełnionym dumą:
- Żona kapitana zaginęła 15 lat temu.
- No i...? - Faith uniosła jedną brew.
Chłopak popatrzył na nią z niezrozumieniem.
- Nie sądzisz, że to istotna informacja? Przecież na pewno była związana z nim i synami i...
- Błagam cię - przerwała mu młodsza Martin - Oni się widywali raz na pół roku, kiedy to Kapitan wracał z rejsu. Nawet synowie wychowywali się na statku. Wątpię, żeby mieli jakikolwiek...
Urwała, zauważając, że powiedziała zbyt wiele. ,,Kurwa" przeklneła w myślach.
Hayley spojrzała na nią z niezrozumieniem.
-Skąd ty to...
Nagle otworzyła szeroko oczy i zaskoczona dodała:
- Ty coś wiesz...
Ben również wyglądał na zdziwionego.
-O co chodzi, Faith?
- O nic - odparła szybko, a nawet za szybko - Po prostu usłyszałam kiedyś jak rozmawiali o niej Wyatt ze Scottem - skłamała bez chwili zawahania, patrząc im prosto w oczy.
- To... - rzekła Hayley - Czemu nam o tym nie powiedziałaś?
- Przecież mówiłam już, że ta informacja jest bezużyteczna.
- Ale... - zaoponował Ben.
- Boże, czy nie moglibyście dać mi w końcu święty spokój?! - warknęła Faith. Była zła. Wkurzona. Ale nie na nich, tylko na siebie - Powiedzieliście mi o swoim ,,genialnym" odkryciu, które jednak jest bezużyteczne, więc idźcie się dalej bawić w detektywów, szukając istotnych informacji, a mnie zostawcie w spokoju!
To mówiąc wypchnęła ich na korytarz i z trzaskiem zamknęła im drzwi przed nosem. Następnie odwróciła się i zjechała plecami po ścianie, łapiąc się za włosy.
- Kurwa - szepnęła, jednak po chwili wydarła się na całego - Kurwa mać!
Jak zwykle jej wybuchowy temperament musiał się pojawić w niewłaściwym momencie. Przecież obiecała sobie, że nikomu nie powie, że zachowa to w tajemnicy. A jednak jej niewyparzony język musiał zdradzić. Pozostawała tylko nadzieja, że uwierzyli w jej wymówkę, a jeśli nie to żeby nie próbowali wyciągnąć z niej tego, co wie. Tym razem już nic nie powie. Nie może. Nie chce.
***
- Halo! Pobudka, słoneczko! - z odrętwienia wyrwał ją głos Wyatta, otwierającego drzwi. Faith spojrzała na niego bezbarwnie i bez słowa wstała z podłogi. Dopiero wtedy poczuła ból całego ciała od zbyt długiego siedzenia w bezruchu. Skrzywiła się nieznacznie.
- Ojć! Czyżbyś postanowiła spędzić nockę na podłodze? - zaśmiał się blondyn, wykrzywiając usta w złośliwym uśmiechu - Łóżko było zbyt miękkie, aby upodobnić się do mojego umięśnionego torsu?
- Nie - odparła nawet na niego nie patrząc i odwróciła się do szafy, szukając ubrań na przebranie. O dziwo, kiedy tu przybyła, w garderobie znalazła swoje ubrania, które spakowała do Paryża. Nie bacząc na obecność chłopaka, wyciągnęła spodnie oraz koszulkę i zaczęła się przebierać. Wayland zaśmiał się gardłowo.
- Nie każesz mi się odwrócić albo wyjść? - spytał.
- A zrobiłbyś to? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Kiedy nie uzyskała odpowiedzi, dodała - No właśnie.
Chłopak popatrzył na nią przekrzywiając głowę na bok, jakby przyglądał się dziwnemu, niespotykanemu zjawisku. I może faktycznie tak było. Faith nie zachowywała się dzisiaj w swój zwyczajny sposób. Była zbyt spokojna i zajęta własnymi myślami.
- Faith? - zapytał Wyatt, chyba po raz pierwszy używając jej imienia.
Brunetka zignorowała go, wciągając na swoje nogi czarne spodnie. Jednak zanim zdążyła zapiąć rozporek, chłopak podszedł do niej, obejmując ją od tyłu i uniemożliwiając wykonanie czynności. Następnie zaczął z powrotem zsuwać jej spodnie.
- Wyatt, daj mi spokój - szepnęła cicho, sama dziwiąc się sobie, że nie ma ochoty na chwilę przyjemności.
Chłopak zignorował ją i kucnął, aby pozbyć się całkowicie jej dolnej części ubrania. Następnie zaczął składać delikatne pocałunki na jej nogach, powoli podnosząc się do pozycji stojącej. Faith westchnęła cicho ze zrezygnowaniem, próbując odsunąć się od ,,napastnika", jednak blondyn ponownie złapał ją w pasie uniemożliwiając dalszy ruch. Gdy upewnił się, że dziewczyna nie będzie uciekać, sięgnął ponad nią do szafy i po krótkich poszukiwaniach wyciągnął krótką, czerwoną sukienkę.
- Dzisiaj o 18 masz się w to ubrać - powiedział zwięźle, wręczając jej wieszak.
- Po co? - dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Kapitan organizuje uroczystą kolację. Noworoczną.
Faith zesztywniała.
- Który dzisiaj jest? - spytała cicho.
- 31 grudnia.
- C...co? - wyjąkała, czując jak nogi odmawiają jej posłuszeństwa i tylko silny uścisk chłopaka uchronił ją przed niechybnym upadkiem. Słowa blondyna huczały jej w głowie jak mantra. Trzydziesty pierwszy grudnia. Trzydziesty pierwszy grudnia. Jak to? Nie! To niemożliwe! To niemożliwe, żeby przegapiła swoje urodziny! Nie!
Od dziecka wmawiano jej, że dzień narodzin jest jednym z najważniejszych dni w roku i trzeba go przeżyć wyjątkowo i uroczyście. Choćby to była impreza z przyjaciółmi, na której upiłaby się do nieprzytomności, ale znalazłby się ten moment, kiedy wszyscy krzyczą ,,Sto lat" i życzą jej wszystkiego najlepszego, to już dzień byłby całkiem inny. Tymczasem ona spędziła go... No właśnie. Nawet nie wiedziała jak. Nawet nie wiedziała, kiedy były jej urodziny. Jej osiemnaste urodziny. Wiek, w którym weszła w dorosłość, a ona nie miała pojęcia co tego dnia robiła i kiedy to było.
- Halo? Faith? - do rzeczywistości przywrócił ją głos Wyatta i jego ręka machająca jej przed oczami - Żyjesz? Co jest?
Chłopak brzmiał na zatroskanego, co pomiędzy myślami o straconych urodzinach, wydawało jej się bardzo dziwnym zjawiskiem.
- Moje urodziny... - szepnęła dziewczyna i spojrzała na niego oczami pełnymi bólu - Ja... prze-przegapiłam...
Wyatt zmarszczył brwi, jakby nie wiedział co zrobić. W pewnej chwili zamarł, a na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech. Nie bacząc na brunetkę dla której był jedynym oparciem, szybko puścił zielonooką i jak strzała wybiegł z pomieszczenia. Faith zachwiała się i jedynie drzwi szafy o którą się oparła sprawiły, że nie upadła na ziemię. Jednak ona nawet tego nie zauważyła, wciąż pochłonięta swoimi myślami. Czuła, że powoli stacza się na dno. Czuła to. To wszystko, co stało się w tak niedługim czasie przytłoczyło ją i sprawiło, że powoli zagłębiała się coraz bardziej i bardziej w smolistą czerń. Spadała w dół. Była sama. Całkiem sama. I nikt nie mógł jej pomóc. A ona opadała coraz niżej i niżej.
Nagle pośrodku tej czerni ujrzała małe, jasne światełko, które powoli, ale jednak powiększało się coraz bardziej, aż stanął przed nią John ze zmartwioną twarzą.
- F... - szepnął, używając skrótu, z którego tylko on korzystał. Dziewczyna podniosła wzrok i popatrzyła na niego smutno.
- F, nie poddawaj się. Jesteś silna i twarda jak skała. Masz wytrwać. Walcz i wygrywaj. Nie poddawaj się. Dla mnie.
To mówiąc zniknął tak szybko jak się pojawił, a dziewczyna znów była sama.
Nawet nie zauważyła, że wstrzymuje powietrze. Wzięła głęboki oddech, by się uspokoić. Powoli zaczynało do niej docierać to, co powiedział jej John. Miał rację. Nie może się tak szybko poddawać. Pokaże im, że wcale nie jest słaba. Udowodni, że wytrwa. Poradzi sobie. Zawsze sobie radziła. Teraz też. Musi.
Niczym oparzona zerwała się z podłogi i powróciła do ubierania się. Jednak teraz w przeciwieństwie do pierwszej próby, robiła to szybko i z entuzjazmem. Wciągając spodnie na nogi, zawahała się i po chwili ściągnęła je z powrotem. Po krótkich poszukiwaniach w szafie znalazła krótką kwiecistą sukienkę i od razu ją na siebie włożyła. Jeszcze dwa tygodnie temu nawet by nie pomyślała o założeniu czegokolwiek innego niż spodnie, ale teraz postanowiła, że to zrobi. Gdy popatrzyła na siebie w lustrze, uśmiechnęła się złośliwie. Wyatta będzie czekał ciężki dzień.
W pewnym momencie, niczym wilk w znanym przysłowiu, pojawił się blondyn we własnej osobie. Jego mina była niezapomniana. Stanął w drzwiach i rozdziawił usta ze zdziwienia.
Faith widząc to zaśmiała się promiennie, po czym podeszła do niego kuszącym krokiem i biorąc pod ramię, rzekła:
- To co, idziemy do kuchni?
Wyatt wciąż zaskoczony kiwnął głową, patrząc się na jej dekolt, a następnie pozwolił, by dziewczyna zaprowadziła go na korytarz.
***
Brunetka wracała do pokoju, równie radośnie, co z niego wychodziła. W myślach przypominała sobie obrazy z dzisiejszej pracy w kuchni. Tym razem nie myła naczyń, ale pomagała Wyattowi w robieniu tortu na dzisiejszą uroczystość. Nawet nie sądziła, że zwykła praca w kuchni mogłaby sprawiać jej tyle przyjemności. Podczas krojenia czekolady ,,przez przypadek" upadł jej nóż i podnosząc go ostentacyjnie pochyliła się, ukazując swój już i tak bardzo odsłonięty biust. Blondyn tak się zapatrzył, że nie zauważył jak powoli jego budyń wylewa się z garnuszka, który trzymał. Chłopak miał całą ubrudzoną koszulkę i spodnie, które wyglądały, jakby...pewne... ciecze wydostały się z jego organizmu. Następnie, gdy brunetka wylizywała ponętnie łyżkę z masy śmietankowej, Wayland upuścił deskę do krojenia na swoją stopę. Skutek był taki, że przez pięć minut skakał na jednej nodze po całej kuchni, trzymając się za bolącego palca i wykrzykując nieprzyzwoite słowa.
Jednak dla Faith najważniejsze było to, że po raz pierwszy od rozpoczęcia ostatnich wydarzeń, które tak bardzo zmieniły jej życie, potrafiła się szczerze śmiać.
Wyatt, który szedł obok niej, z niezbyt zadowoloną miną, zatrzymał się koło drzwi do jej pokoju i powiedział władczym głosem:
- O 18 masz stać tutaj i czekać na mnie. Nie ruszaj się stąd, dopóki nie przyjdę. I żadnych spóźnień!
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Oczywiście, panie Waylandzie - odparła słodkim głosem. Blondyn zgromił ją wzrokiem i odwrócił się w swoją stronę. Jednak po chwili zmienił zdanie i pochylił się nad zielonooką tak, że stykali się nosami. Jego oczy ciskały błyskawice, ale dziewczyna wydawała się tym niewzruszona.
- Za te wszystkie twoje wybryki należy mi się porządne wynagrodzenie - warknął cicho, przejeżdżając lodowatym palcem od jej policzka, poprzez żuchwę i szyję, aż do materiału sukienki. Gdy tam dotarł, ścisnął jej lewą pierś, na co Faith skrzywiła się nieznacznie.
- Wiesz, o czym mówię - dodał, przenikając ją wzrokiem. To mówiąc, odwrócił się i udał w swoim kierunku, a brunetka jak najszybciej zamknęła się w swoim pokoju, być może bojąc się, że chłopak mógłby zawrócić.
- Trochę go wkurzyłam - powiedziała do siebie, stając na środku pokoju i próbując unormować oddech. Po chwili na jej twarzy wykwitł szeroki uśmiech. ,,Dobrze mu tak" pomyślała ,,Niech nie myśli, że wszystko mu wolno".
Następnie rozpoczęła przygotowania do kolacji. Rozebrała się i udała do pomieszczenia, używanego jako łazienka. Było to średniej wielkości pomieszczenie z dość ubogim wyposażeniem biorąc pod uwagę luksusy jakie panowały w sypialni. Aby się umyć trzeba było napełnić wodą mikroskopijną wannę, w której trudno było się zmieścić nawet kucając. Nie było to zbyt wygodne, ale lepsze to niż nic. Ponieważ woda nie była ciepła, mycie szło dość szybko i nie trzeba było spędzać dużo czasu przy tej czynności, skupiając się na innych sprawach. Tak też uczyniła Faith. Nie minęła chwila, a już wychodziła z ,,łazienki" owinięta ręcznikiem i udała się do garderoby, aby ubrać kreację na ten wieczór. Gdy tam dotarła pozwoliła opaść ręcznikowi, szukając sukienki.
Nagle usłyszała stłumiony głos, wypowiadający jej imię, a po chwili drzwi od jej pokoju otworzyły się gwałtownie, ukazując Bena, który na widok Faith stanął jak słup soli. Zresztą podobnie było z dziewczyną. Przez sekundę wpatrywali się w siebie oszołomieni, lecz w następnej chłopak zrobił się czerwony jak burak i szybko zasłonił oczy dłonią, a brunetka błyskawicznie sięgnęła po ręcznik szczelnie się nim opatulając. Jej policzki również nabrały ciemniejszego odcienia, lecz to z powodu złości.
- Co ty tu do chuja robisz?! - wydarła się na chłopaka, który wciąż miał zasłonięte oczy - Nie widzisz, że się ubieram?!
- Ja... przepraszam! - odparł zażenowany - Nie wiedziałem, że jesteś.... jesteś....
- Naga?! To chciałeś powiedzieć?! Matka nie nauczyła cię pukać, zanim się wejdzie?! Wynocha mi stąd! Już!
Ben nie dało sobie tego powtarzać. Szybko ulotnił się za drzwi, a po całej sytuacji został tylko głośny oddech Faith i przyspieszone bicie jej serca. Sama nie wiedziała, czemu tak zareagowała. Nigdy nie krępowała się swojego ciała i często je pokazywała. Nieraz zdarzała jej się podobna sytuacja, z której zawsze się śmiała i nic sobie z tego nie robiła. Tymczasem teraz czuła ogromne zażenowanie. Nie miała pojęcia czemu tak zareagowała.
Po chwili jednak przypominając sobie, że ma niewiele czasu, zignorowała to uczucie i ponowiła dalsze szykowanie się do kolacji. Nie była typem dziewczyny, która musiała wyglądać perfekcyjnie w każdym calu i przygotowywała się do tego godzinami, jednak lubiła dobrze wyglądać. Na szczęście dzięki licznym imprezom potrafiła zrobić to w szybkim czasie. Założyła bieliznę, czerwoną sukienkę, pozłacaną bransoletkę i wysokie czerwone szpilki. Następnie się pomalowała i uczesała włosy, pozwalając by falując opadły jej na plecy. Gdy obejrzała się w lustrze, poczuła znajome łaskotanie w brzuchu. Zawsze tak się czuła, kiedy miała wyjść gdzieś z przyjaciółmi. Teraz jednak przyjaciele byli daleko stąd, a ona sama ruszała podbijać nowe parkiety.
Wychodząc z pokoju, zobaczyła, że Wyatt już na nią czeka. Ubrany w czarny garnitur i czerwony krawat, z włosami ułożonymi w artystycznym nieładzie, wyglądał bardzo przystojnie.
- Mówiłem, bez spóź... - warknął, ale przerwał w połowie, lustrując ją od stóp do głów. Po chwili na jego twarzy wykwitł grymas niezadowolenia.
- Nie jest źle, jak na ciebie - rzekł obojętnym tonem, a Faith uśmiechnęła się złośliwie. Wiedziała, że zrobiła na nim wrażenie, ale chłopak nie chciał się do tego przyznać, by nie stracić swojego ,,honoru".
- Chodź - powiedział, po czym pociągnął brunetkę za sobą. Wciąż udawał wkurzonego, lecz dziewczyna zauważyła, że co jakiś czas zerkał na nią kątem oka. W końcu nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem. Przez chwilę Wyatt udawał poważnego, jednak w niedługim czasie on również zaśmiał się głośno. Kiedy dotarli do sali balowej, uspokoili się, ale na ich twarzach wciąż gościł radosny uśmieszek. Otworzyli drzwi i ich oczom ukazała się pięknie udekorowana sala. Faith poczuła się jakby trafiła prosto do Titanica. Srebrne i niebieskie balony wisiały na ścianie, a z żyrandoli zwisały girlandy. Po prawej stronie znajdował się duży stół z przekąskami, a po lewej parkiet do tańczenia. Naprzeciwko stała scena, na której grali muzycy. Dziewczyna z zaskoczeniem rozpoznała wśród nich paru kucharzy, z którymi miała styczność w kuchni. Obok sceny były drzwi balkonowe, którymi można było wychodzić na pokład i posłuchać szumu morza.
Wyatt zaprowadził ją do stołu, podając kieliszek wytrawnego wina. Brunetka podziękowała kiwnięciem głosy i rozejrzała się szukając znajomej twarzy. Niestety nigdzie nie mogła wypatrzyć ani Hayley, ani Bena.
- Co się tak panienka rozgląda? - znienacka usłyszała niski głos i aż podskoczyła ze strachu. Odwróciła się i ujrzała Kapitana, ubranego równie dostojnie co jego syn.
- Przestraszyłem panią? - spytał uprzejmie, jednak jego oczy świdrowały ją na wylot.
- T..trochę - odparła, czując nieprzyjemną aurę wokół mężczyzny. Szybko się rozejrzała, szukając wzrokiem Wyatta jednak chłopaka, którego jeszcze przed chwilą widziała obok siebie, nigdzie nie było. Poczuła nieprzyjemną gulę strachu, rosnącą w jej gardle, która wzmogła się, kiedy Kapitan zapytał:
- Czy chciałaby pani zatańczyć?
To mówiąc podał jej swoje ramię i zaprowadził na parkiet. Faith była zbyt przestraszona, żeby zaprotestować, więc posłusznie poszła za nim. Gdy tam dotarli, mężczyzna złapał ją w pasie, przyciągając blisko do siebie, a jej ręce, położył na swoich barkach. Zaczęli się lekko kołysać w rytm muzyki. Pomimo tego, że była ona kojąca, dziewczyna nie potrafiła się rozluźnić. Kapitan patrzył jej w oczy przenikliwym wzrokiem, a ona czuła, jakby wysysał z niej całą duszę.
Nagle muzyka ustała i mężczyzna puścił ją, jednak wciąż obejmował ją ramieniem w pasie. Następnie orkiestra zaczęła grać melodię, którą Faith musiała znać, jednak dopiero po chwili dotarło do niej, że jest to piosenka urodzinowa i odwróciła się w stronę sceny. Lecz jej wzrok nigdy tam nie dotarł, bowiem dziewczyna ujrzała coś, co sprawiło, że w ustach jej zaschło, głowa zaczęła boleć, a nogi odmówiły posłuszeństwa. Na szyi Kapitana znajdowało się coś, co prześladowało ją od wielu dni. Coś co nie dawało je spać po nocach, coś przed czym ostrzegał ją John, coś czego bała się najbardziej na świecie wytatuowane było na ciele mężczyzny.
Czarny Wąż.

__________________________________________________________________________________

W końcu wróciłyśmy z nowym, świeżutkim rozdziałem. Wybaczcie, że nie ma gifów, ale nie chciałam dłużej przeciągać tej przerwy, która i tak już trwała zbyt długo. Opublikowałabym go szybciej, ale postanowiłam przedłużyć go trochę, abyście mieli więcej do czytania i aby zrekompensować Wam naszą nieobecność. Co do gifów to postaram się je dodać później, ale nie wiem kiedy to będzie, gdyż w poniedziałek jadę na wycieczkę do Londynu i wracam dopiero w sobotę za tydzień. Ale może Hayley je dla Was znajdzie.
Nie truję Wam już więcej, tylko oddaję rozdział w Wasze ręce :)
Kochamy was
Hayley i Faith <3
PS. KOMENTARZE MILE WIDZIANE <3

3 komentarze:

  1. fajny rozdział i nie mogę doczekać się kolejnego. Jestem mega ciekawa o co chodzi z tym wężem. Przy okazji zapraszam
    szpiegostwo-poplaca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. skoro komentarze mile widziane...
    DLAAAAAAAAAAAAAAAACZEEEEEEEEEEEGO SCOTT NIE PRZELECIAŁ HEJLI!????????????????????????????????????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. boże Maja weź ty się zboczuchu z tym ogarnij xD

      Usuń