sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 9

Z perspektywy Hayley
28 grudnia, piątek
Muzyka


Hayley obudziło uporczywe pukanie w drzwi. Zaspana przewróciła się na drugi bok i mruknęła z dezaprobatą. Połowę nocy nie spała, zastanawiając się, co jeszcze ją czeka w najbliższej przyszłości. Nic dziwnego, że nie potrafiła zwlec się z łóżka. Jednak pukanie nie ustąpiło, a wręcz z czasem stało się donośniejsze. Po chwili drzwi otworzyły się delikatnie. Najwyraźniej napastnik niecierpliwił się trochę i postanowił wejść do pomieszczenia bez pozwolenia. Dziewczyna podniosła zaspaną głowę i ujrzała brązowowłosego chłopaka, przyglądającego jej się ze zmieszaniem.
- Wybacz, że tak wchodzę, ale Scott kazał mi cię zawołać- powiedział patrząc w podłogę- Zaraz zaczniemy tą naszą ,,pracę", więc lepiej się przygotuj.
To mówiąc szybko wyszedł za drzwi, zostawiając blondynkę samą. Starsza Martin powoli wstała i przeciągnęła się. Następnie sięgnęła do walizki, szukając jakiś ubrań. ,,Jakie to miłe z ich strony, że pomyśleli o porwaniu mojej torby" pomyślała z przekąsem.
Pięć minut później była już gotowa i wyszła z pokoju. Na korytarzu czekał na nią brązowowłosy chłopak, opierając się o ścianę. Gdy zamknęła drzwi, podniósł głowę, a jego twarz rozjaśnił uśmiech.
- Nie wiem, czy się sobie przestawiliśmy- rzekł, po czym wyciągnął w jej stronę rękę- Ben.
- Hayley- odpowiedziała i uścisnęła jego dłoń- Wiesz może co będziemy dziś robić?- spytała, przypatrując mu się z ciekawością. Chłopak wzruszył ramionami.
- Któż to wie? Ja wiem tyle samo, co ty.
Chwilę szli w ciszy. Pierwsza odezwała się Hayley.
- Jak...- zawahała się- Jak tu trafiłeś?
Ben zacisnął usta w cienką linię. Najwyraźniej nie lubił do tego wracać.
- Szedłem sobie jakąś ciemną paryską uliczką. Chciałem się trochę przespacerować, pozwiedzać okolicę- zamilkł i zatrzymał się, patrząc tępo przed siebie, jakby odtwarzając to wydarzenie- Przyjechał jakiś samochód. Ktoś z niego wysiadł i przywalił mi w głowę. Potem obudziłem się związany w jakimś ciemnym pomieszczeniu. To wszystko.
Pokręcił głową i ruszył przed siebie.
image- A ty?- spytał. Hayley zagryzła wargę. Przełknęła łzy, które cisnęły się jej do oczu. Nie miała ochoty o tym rozmawiać. Od tamtej chwili usilnie starała się wymazać to zdarzenie z pamięci. Nie mogła znieść poczucia, że to ona wszystko zawiniła, że niedostatecznie pilnowała siostry.
- Ja... Byłyśmy w muzeum. Oglądałam eksponaty. Nagle Faith gdzieś znikła, ale ja zorientowałam się dopiero jakiś czas później. Nawet nie pomyślałam, że mogłaby uciec, że mogła się nudzić. Zapomniałam, że nie lubi być bierną uczestniczką. Jakiś czas później wpadłam na pomysł, gdzie mogłaby być. Gdy dotarłam do pobliskiego klubu, ona... - samotna łza spłynęła po jej policzku, którą szybko otarła wierzchem dłoni, lecz po niej pojawiły się kolejne- Ona była już nieźle wstawiona. Potem przyszedł Wyatt i chciał ją gdzieś zabrać. Próbowałam protestować, ale mnie nie słuchała. Kiedy wyszliśmy przed klub, ktoś odurzył mnie jakimiś chemikaliami i straciłam przytomność. Więcej nie pamiętam.
Kątem oka spojrzała na Bena, który wpatrywał się w nią przenikliwym wzrokiem.
-Obwiniasz siebie, prawda?- spytał, ale było to bardziej pytanie retoryczne. Blondynka spuściła wzrok na swoje trampki. Chłopak widząc to, podszedł do niej i delikatnie przytulił. Hayley kurczowo złapała się jego koszulki.
- To nie twoja wina- wyszeptał w jej włosy- Oni mieli wszystko zaplanowane. I tak by to zrobili, nawet gdybyś trzymała Faith blisko przy sobie. To nie twoja wina- powtórzył, po czym powoli się od niej odsunął. Uniósł jej podbródek i popatrzył prosto w oczy. Kciukiem prawej dłoni starł ostatnie łzy, po czym uśmiechnął się delikatnie. Dziewczyna odwzajemniła ten gest.
- A teraz chodź, bo Scott nas zabije, jeśli zaraz nie będziemy na miejscu.
- Czy zabiję, czy nie, to się okaże, jak wykonacie swoją robotę - usłyszeli za plecami bezbarwny głos. Szybko się odwrócili i zobaczyli Waylanda , który patrzył na nich z dezaprobatą.
- Mieliście być dziesięć minut temu- dodał z wyrzutem patrząc na Bena.
- Musieliśmy o czymś porozmawiać- odpowiedział zadziornie chłopak.
- Nie czas na pogaduszki. Kapitan nie jest dzisiaj w dobrym humorze. Lepiej żebyście go nie denerwowali, bo to nie wyjdzie nikomu na dobre- to mówiąc wyminął ich i poszedł przed siebie. Hayley i Ben bez słowa ruszyli za nim.
***
- Że niby mam czyścić pokład?!- wydarł się Ben- Pogrzało was?!
- Uspokój się- szepnęła Hayley- Przeżyjesz.
Chłopak spojrzał na nią zszokowany.
- Właśnie- powiedział beznamiętnie Scott. Był wyraźnie niezadowolony z zaistniałej sytuacji.
- Ty chyba naprawdę masz coś nie po kolei.
Hayley schowała głowę w ramionach wpatrując się w swoje buty. Nie cierpiała gdy ktoś się kłócił w jej obecności. A już zdecydowanie nie cierpiała, gdy to ona musiała się kłócić.
- Ben... Spokojnie...-wyjąkała tak cicho, ze najprawdopodobniej w ogóle jej nie usłyszał.
- Nie mam zamiaru szorować pokładu jak w jakimś pieprzonym średniowieczu!
Scott westchnął i ucisnął dwoma palcami nasadę nosa. Nagle z niezwykłą siła i szybkością przyskoczył do Bena, chwycił go za koszulkę i przycisnął do ściany.
- Posłuchaj, Panie Nie Mam Zamiaru- syknął- Wydałem rozkaz. Twoim zadaniem jest go wykonać. Nikt nie pytał czy masz na to ochotę czy nie. Jasne?
- Jak słońce- odparł po chwili Ben przez zaciśnięte zęby. Brunet go puścił i odsunął się do niego.
- Matandra!- krzyknął Scott. Do chłopaka podszedł młody opalony mężczyzna. Wayland zaczął coś mu tłumaczyć. Hayley wychwyciła kilka włoskich słów, takich jak "pilnować", "pomoc", "miotła"  i "rozumiesz?". Podeszła do Bena, który rozmasowywał bolącą klatkę piersiową z nienawiścią wpatrując się w bruneta.
- Wszystko w porządku?- zapytała cicho. Chłopak spojrzał na nią za złością. Blondynka spuściła głowę i cofnęła się krok do tyłu.
- Dlaczego nic nie zrobiłaś?- zapytał.
image- A co niby miałam zrobić?- odparła podnosząc na niego wzrok.
- No nie wiem, może mi pomóc?- syknął.
- Przepraszam.
Brunet uśmiechnął się delikatnie.
-Nie szkodzi.
Scott klasnął w dłonie przykuwając ich uwagę.
- To jest Matandra- wskazał na stojącego obok siebie mężczyznę- Pójdziecie z nim. On wam wszystko wytłumaczy.
Hayley zmarszczyła brwi. Przecież nawet Scott rozmawiał z nim po włosku. Jak niby mieli się z nim porozumieć? Jednak nie zdążyła zadać tego pytania, ponieważ brunet gdzieś już poszedł. Matandra skinął na nich i ruszył przed pokład. Podążyli za nim. Gdy mężczyzna podał Benowi mopa ten zacisnął dłonie w pięści.
- Ben... Proszę.Nie pogarszaj sytuacji- szepnęła Hayley, lekko dotykając jego dłoni. Brunet rozluźnił się i niechętnie sięgnął po narzędzie.
- Tego, że macie szorować pokład aż zabraknie wam sił chyba nie muszę wam tłumaczyć?- zapytał oschle Matandra z idealnym angielskim akcentem, po czym zostawił zszokowaną dwójkę sama sobie.
***
Hayley wyprostowała się przykładając dłonie do bolącego krzyża. Jak długo już pracowali? Spojrzała na zmywającego niedaleko bruneta i zmarszczyła brwi. Chłopak niedbale poruszał mopem co chwila się rozglądając. Nagle rzucił narzędzie i podbiegł do barierki, jakby chciał  wskoczyć do wody. Blondynka po raz kolejny tego dnia patrzyła jak Scott łapie go w ostatniej chwili i znów przyciska do ściany.
- Dość-syknął i popchnął Bena w stronę drzwi.
- Scott!- zawołała, podbiegając do nich.
- Co?- zapytał, patrząc na nią zimno. Dziewczyna przełknęła ślinę.
- Gdzie go zabierasz?
- Gdziekolwiek indziej. Jak tak bardzo nie odpowiadała ci praca tutaj, mogłeś powiedzieć- syknął znów popychając Bena.
- Jasne. Bo byś posłuchał- odparował brunet. Scott wyglądał jakby miał ochotę udusić chłopaka sznurowadłem, więc Hayley szybko się odezwała, chcąc choćby minimalnie załagodzić sytuację:
- Zaczekaj! Co ze mną?!
- Jak to co z tobą?
- No... Nie boisz się, że ja też... Chciałabym uciec?
Pokręcił głową.
- Powiedzmy, że ci ufam- powiedział odwracając się. Gdy po chwili zniknął w drzwiach blondynka spuściła głowę.
- Powiedzmy, że ci ufam- mamrotała pod nosem, przedrzeźniając chłopaka- Dlaczego mi ufasz?- zapytała samą siebie patrząc na drzwi. Westchnęła i znów chwyciła za miotłę.



***
Po kolejnych godzinach sprzątania, Hayley wreszcie schowała miotłę. Oparła się o barierkę. Zimny wiatr targał jej włosy. Woda kotłowała się w dole. Jakie to niedorzeczne- pomyślała- Jak w ogóle mógł sądzić, że uda mu się uciec? Przecież już od kilku dni nie widzieliśmy nawet skrawka lądu.
- Zmęczona?- dziewczyna podskoczyła do góry na dźwięk czyjegoś głosu. W jej stronę zmierzał uśmiechnięty Scott. Dziewczyna nie widziała go odkąd wyprowadzał Bena.
- Trochę- odparła cicho znów wbijając wzrok w wodę. Brunet stanął obok. Przez dłuższą chwile panowała cisza, którą przerwała dopiero Hayley.
- Gdzie... Gdzie jest Ben?
- Odesłałem go do kuchni. Przepraszam, że zostawiłem cie sama z całym tym bałaganem.
- Nie szkodzi. Powinnam zacząć się przyzwyczajać.
Czuła, że Scott wbił w nią spojrzenie, lecz mimo to uparcie nie podniosła na niego wzroku. Chłopak westchnął.
- Przepraszam...
- Nie. Przestań- powiedziała stanowczo, wreszcie na niego patrząc- Mam dość twoich przeprosin. Choćbyś przepraszał mnie codziennie to i tak nic nie zmieni.
- Masz rację. Jednak... To jedyne co mogę dla ciebie zrobić- dziewczyna cofnęła się gdy Scott delikatnie dotknął jej policzka. Oboje spuścili wzrok.
- Czy... Czy mogę już iść? Jestem zmęczona.
- Tak, tak oczywiście. Jesteś wolna- Hayley prychnęła pod nosem, wymijając chłopaka i szybko kierując się do drzwi.
***
Blondynka powoli zmierzała do swojego pokoju. W jej głowie panował straszny bałagan, w dodatku bolało ja dosłownie wszystko. Nie mogła się doczekać aż wreszcie położy się w tym obrzydliwie wygodnym łóżku. Z jej ust wyrwał się krótki krzyk gdy nagle ktoś ja złapał i wpakował do ciasnego ciemnego pomieszczenia. Boże, znowu?- pomyślała, usiłując cokolwiek dostrzec. Zdezorientowana rozpoznała w ciemności sylwetkę Faith oraz Bena. Zmarszczyła brwi.
- Czemu mnie tu zaciągnęliście? - spytała. Nagle zapaliło się światło i dziewczyna ujrzała rękę chłopaka na włączniku. Zamrugała oczami, chcąc widzieć lepiej i rozejrzała się po pomieszczeniu. Znajdowali się w jakimś ciasnym kantorku z mnóstwem wiader, szmatek, szczotek i płynów. Było tam tak mało miejsca, że ledwo mieścili się wszyscy w trójkę. Faith przysiadła na niewielkiej półce i nerwowo machała nogami w powietrzu, patrząc się na swoje buty. Gray stał obok i z ledwo widocznym uśmiechem, patrzył na blondynkę. To właśnie on udzielił jej odpowiedzi.
- Mamy plan jak się stąd wydostać- rzekł, a Faith przewróciła oczami.
- Ty masz- warknęła- Ja nie zamierzam się w to mieszać. Twój plan jest do dupy. Poza tym to szczyt szowinizmu.
Ben odpowiedział, lecz Hayley nie słuchała ich niewielkiej sprzeczki. Głośno przełknęła ślinę, a w myślach wciąż powtarzała słowa przed chwilą wypowiedziane przez bruneta. Mamy plan jak się stąd wydostać. Mamy plan. Wydostać się. Stąd. Te słowa kołatały jej się w głowie, niczym pszczoła latająca wokół soku zamkniętego w butelce; czuła, że to czego szuka jest blisko, lecz nie potrafiła do tego dotrzeć. Jakaś bariera w jej umyśle, która powstała w przeciągu tych kilku dni spędzonych na statku, uniemożliwiała jej to. Zauważyła, że powoli godziła się z losem, jaki ją spotkał. Z każdym dniem traciła nadzieję. A tu nagle pojawił się ktoś, kto znów zburzył to, co powoli sobie układała.
- Hayley?
Blondynka zorientowała się, że patrzy tępo przed siebie, a Ben przygląda jej się z pytającym wyrazem twarzy. Postawa Faith wyrażała niezadowolenie i złość. Zwróciła wzrok ku brunetowi, który spytał:
- Zgadzasz się?
-Zgadzam się na co?- zmarszczyła brwi, na co jej siostra przewróciła oczami.
- I ona ma niby poderwać Scotta?- zakpiła- Błagam cię! Ona nawet nigdy nie miała chłopaka!
- Że co?- zdziwiła się Hayley- Co ja mam robić?
- Właśnie przed chwilą Ben ci to tłumaczył- odparła oschłym tonem brunetka.
- Ej, ej spokojnie- zaoponował chłopak- Nie kłóćcie się. Osobno nam nie wyjdzie, więc musimy się trzymać razem. Nie możecie się pogodzić?
Zanim starsza Martin zdążyła choćby pomyśleć o odpowiedzi, Faith warknęła:
- Z nią? Przecież to taka sztywniara, że aż czasem zastanawiam się, czy na pewno jesteśmy spokrewnione!
Nie wiedzieć czemu, Hayley poczuła niemiłe uczucie w okolicach brzucha. Zabolało ją to, jak siostra o niej mówiła.
- Czemu niby jestem sztywniarą, co?- odparła, zimno patrząc na zielonooką- Bo nie piję? Bo nie palę? Bo szanuję swoje ciało? Bo...
skins (2252) Animated Gif on Giphy- Bo nie umiesz się bawić- przerwała jej Faith. Jednak zanim Hayley zdążyła odpowiedzieć, Ben przypomniał o swojej obecności, głośnym chrząknięciem.
- Czego?- zapytały jednocześnie patrząc na niego wrogo. Jednak chłopak wytrzymał te mordercze spojrzenia.
- Do jasnej cholery nie możecie przestać się kłócić? Nie chcesz wiedzieć jaki mamy plan?- zwrócił się do blondynki, a Faith popatrzyła na nią zwycięsko, lecz po chwili jej spojrzenie spotkało się ze wzrokiem Gray'a- A ty, Faith nie chcesz wiedzieć, co ona ma na ten temat do powiedzenia? Czy się zgodzi?
- Co mnie to? Mówiłam, że nie chcę mieć z tym nic wspólnego!
- To po cholerę zaczynasz kłótnię?- zapytał spokojnie chłopak.
Zapanowała niezręczna cisza. Hayley spojrzała w dół i zgryzła lekko wargę, natomiast jej siostra cicho prychnęła pod nosem.
- Przepraszam - wyszeptała starsza Martin. Ben popatrzył na Faith, która udawała, że tego nie widzi.
- Faith - upomniał ją z dezaprobatą w głosie. Dziewczyna  przewróciła oczami i powiedziała beznamiętnie:
- Przepraszam.
Twarz chłopaka rozjaśniła się uśmiechem, po czym zaczął wyjaśniać swój plan Hayley.
- Jak wiesz, Wyatt i Scott to synowie Kapitana. Zaraz po nim są najważniejszymi osobami na tym statku. Dodatkowo pewnie tylko oni znają powód naszego pobytu na pokładzie. Nie sądzę, żeby ufali innym na tyle, aby im o tym powiedzieć. Pewnie wcisnęli im jakiś kit, że jesteśmy chorzy umysłowo, by nie uwierzyli w nasze porwanie, gdybyśmy chcieli im coś powiedzieć.
- Do rzeczy, Ben- zniecierpliwiła się Faith. Chłopak zignorował ją.
- A więc aby zdobić wszelkie informacje, a może nawet pomoc, musimy zdobyć zaufanie dwóch braci, gdyż do Kapitana nie mamy zbytnio dostępu. Waszym zadaniem jest sprawienie, by Waylandowie was polubili, by zaufali wam na tyle, abyście mogły zdobyć cenne informacje typu: jak połączyć się z kimkolwiek z zewnątrz lub czy statek płynie z automatu, czy ktoś nim steruje. Te wiadomości pozwolą nam ustalić dalszy plan ucieczki. Jeśli to nie wypali, cóż... wtedy będziemy musieli wypróbować plan B, którego jeszcze nie wymyśliłem.
- Co będzie naszym zadaniem?- spytała Hayley, dla której słowa bruneta brzmiały całkiem logicznie. W jej głowie zapaliła się mała iskierka nadziei.
Ben uśmiechnął się szeroko.
- Faith zajmie się Wyattem, a ty bierzesz się za Scotta.
- Że co?- blondynka zmarszczyła brwi. Wtedy do rozmowy włączyła się Faith.
- Boże, ależ ty jesteś niekumata- przewróciła oczami- Masz mu się wpychać do łóżka, aż zdobędziesz te informacje.
Odpowiedziała jej cisza, więc dodała:
- Masz go PODRYWAĆ- zaakcentowała ostatnie słowo- Chociaż wątpię, że kiedykolwiek ci się to uda, jak nie umiesz nawet powiedzieć matce, że nie chcesz iść do nudnej ciotki Theodory na herbatkę.
Hayley poczuła złość. Jak ona śmie tak do niej mówić?! Przecież są siostrami! Powinny się wspierać, a ona jeszcze się na niej wyżywa!
image- Jak możesz?!- krzyknęła sfrustrowana- Nie masz o niczym pojęcia! Nie wiesz, co byłabym w stanie, a co nie! Wciąż tylko wałęsasz się po klubach z tym Masonem, upijasz się do nieprzytomności, a potem ja muszę ratować cię przed rodzicami! Nawet nie widzisz, jak się o ciebie martwią! Jak mama płacze po nocach, bojąc się, że znów zrobisz coś głupiego, a tata pociesza ją, chociaż i tak wie, że się nie zmienisz! Nie wiesz, ile razy kłamałam, żeby nie dowiedzieli się, że znów gdzieś znikłaś na całą noc! A ty co?! Nawet nie masz wyrzutów sumienia! Uważasz, że jestem jakąś drzazgą w placu, której nie możesz się pozbyć! Mówisz o mnie sztywniara, bo nigdy nie miałam w ustach alkoholu i wciąż jestem dziewicą, nie jak twoje durne koleżanki! Ale wiesz, co ci powiem?! Mam dość! Mam dość tego, że tak mnie traktujesz! Udowodnię ci, że się mylisz! Pokażę ci, że wcale nie jestem gorsza od tych dziwek, które tylko wciskają się komuś do łóżka! Zobaczysz, że nie tylko tak można wygrywać! Zrobię to! Zaprzyjaźnię się ze Scottem, ale swoim własnym sposobem! Bo wiesz, co? Inteligencja też jest ważna! I dowiesz się, że zdobędę więcej informacji niż ty! Zobaczysz!
To mówiąc błyskawicznie odwróciła się na pięcie i, zostawiając osłupiałych Faith i Bena, wybiegła z pomieszczenia.

___________________________________________________________________________________


Upsik. Trochę jestem spóźniona :P
Nagroda pocieszenia dla wiernie czekających fanów xD- dinozaur:


TROLOLOLOLOLOLOL! :D

Komentujcie proszę! Nie musicie każdego rozdziału i rozwodzić się nad nim strasznie długo. Wystarczy mały komentarzyk, żebyśmy wiedziały, że ktoś to czyta. Bo wyświetleń coraz więcej, a po komentarzach ani śladu. Nawet nie wiemy, czy podoba Wam się to , co czytacie i czy mogłybyśmy coś jeszcze poprawić <smuteczek :c>.
W tym rozdziale mało gifów, bo naprawdę nie szło niczego znaleźć <grrrrrrrr -.->. Ale za to następny rozdział na pewno pojawi się już za tydzień! Więc cierpliwości nasi wielbiciele! ;D
Czytajcie, komentujcie, polecajcie, rozsławiajcie xD
Kochamy was
Hayley i Faith <3

2 komentarze:

  1. Ale tyrada... ale nie powiem, należało się Faith bo choć z wyglądu i dość trudnego charakteru powinnam raczej utożsamiać się z tą bohaterką, to naprawdę moim sercem zawładnęła grzeczna Hayley. Jest po prostu taka ludzka. Kocha przyjaciół, dba o swoich bliskich, jest wrażliwa i... no same plusy, plusy i plusiki :) Ben to mały spryciarz, choć ciekawi mnie na ile mu tego sprytu wystarczy! W każdym razie chcę już wiedzieć co dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam to opowiadanie! Rozdział świetny!

    OdpowiedzUsuń