23 grudnia, niedziela (najprawdopodobniej)
Muzyka
Faith obudziła się z ogromnym bólem głowy. Suszyło ją w gardle. Czuła się okropnie. Próbowała się poruszyć, lecz coś ją w tym powstrzymało. Jej zamroczony alkoholem mózg dopiero po chwili zarejestrował dwie rzeczy. Pierwszą z nich był fakt, że miała związane za plecami ręce i leżała na zimnej, zakurzonej podłodze. Druga to całkowite ciemności jakie ją otaczały. Nie widziała kompletnie nic. Początkowo stwierdziła, że poprzedniego dnia za dużo wypiła, lecz kiedy z czasem nic się nie zmieniało, zaczęła się niepokoić. Co się wczoraj działo? Spróbowała ponownie wyswobodzić się z więzów tym razem używając o wiele więcej siły i natychmiast poczuła ból. Jęknęła.
- Nic ci to nie da. Są za mocno związane - usłyszała męski głos, który skądś kojarzyła - Ja już próbowałem. Przez to mam niezłe rany na nadgarstkach.
Dziewczynie z szeroko otwartymi oczami ze zdziwienia, jakimś cudem udało się usiąść. Sądziła, że jest całkiem sama. Nie wiedzieć czemu zaczął ją ogarniać strach.
- Kto tam jest?!- zawołała, modląc się, aby jej głos nie zadrżał. Dźwięk odbił się od ścian pokoju i z echem do niej powrócił.
-Nazywam się Ben.
Ben? O Boże.
-Ben?! To serio ty?! To ja Faith. Poznaliśmy się w samolocie!
-Faith?- zapytał. Brunetka wyczuła w jego głosie nutkę niepohamowanego szczęścia- Jak się cieszę! To znaczy, oczywiście nie z tego, że jesteśmy tu sami, w ciemności, związani...
Dziewczyna musiała się roześmiać.
- Ben?- spytała po chwili.
- Tak?
- Dlaczego tu jesteśmy?
Nie uzyskała odpowiedzi. Drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem i do środka wpadło jaskrawe światło. Dziewczyna zmrużyła powieki. Ktoś do niej podszedł i postawił do pionu, po czym zaczął ciągnąć do wyjścia.
- Zostaw ją!- krzyczał związany brunet- Słyszysz?! Puszczaj!
Mężczyzna( chwyt był zbyt mocny jak na kobietę) zignorował go i wyprowadził Faith. Dziewczyna odwróciła się i zobaczyła kolejnego chłopaka z burzą loków na głowie jak wchodził do, jak się teraz okazało, baraku. Chłopak, który ją prowadził, nagle skręcił w prawo. Brunetka potknęła się o własne nogi i wpadła na napastnika. Przez chwilę patrzyła prosto w jego błękitne oczy. Był w jej wieku, wysoki, wysportowany. Brązowe włosy w lekkim nieładzie okalały jego twarz. Niebieskooka stwierdziła, ze jeszcze nigdy nie widziała tak pięknych kości policzkowych.
- Możesz iść?- zapytał chłodno.
-A jak myślisz?! Jestem związana, jeśli nie zauważyłeś!
Chłopak nie odpowiedział. Znów na niego spojrzała. Ta twarz...
- Hej! Ja cie chyba znam...
- Chyba nie- odparł i popchnął ją do przodu, ale Martin zdążyła zauważyć błysk strachu w jego tęczówkach. Już otwierała usta, aby zadać kolejne pytanie, ale nagle ktoś założył jej przepaskę na oczy.
- Co do...- nie dokończyła, bo jej język został brutalnie unieruchomiony przez kawałek brudnego materiału. Zaczęła rozpaczliwie potrząsać głową. Przy każdym ruchu knebel wrzynał się głębiej w kąciki jej ust.
- Pokaleczysz się- powiedział ze znudzeniem w głosie. Znów szli przed siebie. Brunetka chciała liczyć zakręty, ale już po kilku straciła rachubę. Nagle usłyszała przeraźliwe skrzeki mew. Są nad morzem? Jakim cudem?
- Uważaj- brunet odezwał się tuż przy jej uchu.- Stopień.
Nie zdążyła zareagować, bo w tym samym momencie boleśnie uderzyła palcami u nóg w kamień.
- Ała!- wykrzyknęła, a przynajmniej tak to brzmiało w jej głowie. W rzeczywistości wydała z siebie dźwięk podobny do "aghaa". Zaczęła potrząsać stopą, usiłując złagodzić ból. Przez chwile zapanował kompletny chaos. Błękitnooki wybuchnął śmiechem, ale nie puszczał jej ramienia, a ona balansowała na jednej nodze.
- Dość tego!- chłopak natychmiast zamilkł- Wprowadź ja tu! Nie mamy czasu do cholery!
Głos dobiegał z góry. Brunetka wytężyła słuch, ale usłyszała tylko cichy chlupot wody. Zaraz, zaraz. Wody?! - Możesz iść?- zapytał ponownie chłopak. W jego głosie wciąż brzmiał ślad rozbawienia. Chciała zrobić mu na złość. Pokręciła głową. Brunet podniósł ją z łatwością i wszedł na jakąś metalową kładkę. Po chwili skręcił i zszedł gdzieś po schodach. Nagle dziewczyna poczuła, że kładzie ją na łóżku. Chciała go kopnąć, ale nie trafiła.
- Spokojnie- mówił- Teraz cię rozwiążę.
Zadrżała, gdy metalowe ostrze dotknęło jej skóry. Sekundę później jej ręce były wolne. Błyskawiczne zerwała materiał zasłaniający jej oczy i wyszarpnęła knebel z ust. Rozejrzała się. Chłopak zniknął. Była sama. Nawet nie słyszała jego kroków.
-Ej! Wracaj tu! - wykrzyknęła. Kompletnie nie wiedziała, co się dzieje. Nienawidziła tego uczucia. Powoli zaczynała wpadać w złość. Rozgniewana mocno kopnęła ramę łóżka, która okazała się być wykonana z mocnego dębowego drewna.
- Cholera! - przeklęła i złapała się za stopę, by choć trochę uśmierzyć sobie ból. Gdy trochę minął, wstała i podeszła do drzwi. Zaczęła w nie uderzać pięściami i krzyczeć wniebogłosy. Niestety nic się nie wydarzyło, lecz zielonooka nie poddawała się. Dopiero gdy naprawdę się zmęczyła, a gardło zaczęło ją palić, od ciągłego wrzasku, padła na łóżko. Nawet nie zorientowała się, kiedy zasnęła.
***
Obudziły ją odgłosy łomotania za drzwiami. Faith powoli wstała i lekko się przeciągnęła. Ból całego ciała prawie zniknął. Czuła się wypoczęta i pełna energii, co wiązało się z tym, że każda iskra mogła wywołać wielki wybuch.
Nagle drzwi otworzyły się i zanim brunetka zdążyła zareagować ponownie się zamknęły. Do środka wpadła dość skąpo ubrana blondynka. Miała ona rozmazany makijaż i włosy sterczące na wszystkie strony. Była bez jednego buta, a króciutką sukienkę krzywo założoną, wyglądała jakby zakładała ją w pośpiechu. Po dokładniejszym przyjrzeniu się, Faith zauważyła niewielkie malinki na jej szyi i dekolcie.
-Pa, kocie! Będę czekać! - wykrzyknęła dziewczyna i zaśmiała się. W pewnym momencie urwała, bo spostrzegła Martin. Obie wpatrywały się w siebie z milczeniem, które przerwała nieznajoma:
-Co ty robisz w moim prywatnym apartamencie?
Zielonooka zmarszczyła brwi.
- Że co, proszę?! Prywatnym?! Apartamencie?! Tu?!
-Tak - odparła niewzruszenie - Wajuś powiedział, że to jest mój PRYWATNY apartament, więc co ty w nim robisz?
Blondynka wydęła usta, lecz zanim zielonooka zdążyła cokolwiek powiedzieć, dziewczyna sama sobie odpowiedziała:
-Ach! No jasne! Ty będziesz moją służącą! Wajuś mówił mi , że da mi jedną z was do swojej.... yyy, jak on to powiedział - zastanawiała się.
-Może ,,dyspozycji"? - podpowiedziała Faith, która z każdą sekundą dochodziła do wniosku, że w końcu poznała znaną z kawałów blondynkę.
Nieznajoma rozpromieniła się.
-Tak! Do własnej dyspozycji! Wajuś mówi, że...
Jednak Faith jej nie słuchała. Ponownie położyła się na łóżku i odwróciła się plecami do nowej współlokatorki.
Jakiś czas później drzwi znów otworzyły się. Dziewczyny usłyszały głos:
-Wychodzić!
Faith zerwała się na równe nogi i szybko pobiegła do drzwi mając nadzieję na ucieczkę. Jednak, gdy tylko przekroczyła próg, ktoś złapał ją za ręce i unieruchomił.
-Nie wierć się, to nie będzie bolało - usłyszała głos... Wyatta?!
-Wyatt?! - wykrzyknęła i próbowała się odwrócić, ale w tym momencie założono jej na oczy opaskę, a po chwili związano jej ręce.
-Wajuś, kochanie! Powiedz mu, żeby mnie zostawił! - usłyszała za plecami.
-Zostaw ją - odparł chłopak.
-Ale...
-Zostaw - powtórzył - Ona jest za głupia, żeby zapamiętać cokolwiek. Prawda, Lano?
-Och, ale z ciebie żartowniś, Wajuś!
Faith zazgrzytała zębami ze złości. Co ten debil kombinował?!
-Zaraz się wszystkiego dowiesz - wyszeptał jej do ucha i popchnął, aby zaczęła iść. Dziewczyna zdrętwiała. Czyżby czytał jej w myślach?! Jednak po chwili zrezygnowała z tej myśli. To przecież niemożliwe! Poczuła niesamowitą złość na chłopaka. W co on ją wkopał?! I jeszcze ma czelność tak ją brutalnie pchać! Błyskawicznie przystanęła i mocno nadepnęła mu na palce, a łokieć wbiła w brzuch. Od razu usłyszała siarczyste przekleństwo i poczuła jak ją puszcza. Spróbowała pobiec w inną stronę, lecz zderzyła się ze ścianą.
-Fuck! - przeklnęła i poczuła jak coś ciepłego spływa jej po twarzy. Odwróciła się w drugą stronę. Lecz zanim zdążyła zrobić jakikolwiek krok, ktoś ponownie ją złapał i przygwoździł do ściany, tak, że ledwo mogła oddychać.
-Jeszcze jeden taki wybryk, a pożałujesz, szmato - usłyszała złowrogi głos, po czym znów popchnięto ją dalej.
Kilka korytarzy później, zatrzymali się. Faith usłyszała pukanie i po chwili wprowadzono ich do jakiegoś pomieszczenia. Usłyszała jak ktoś głośno wciąga powietrze i odgłosy lekkiej szamotaniny. W tym czasie ściągnęli jej więzy z rąk i opaskę z oczu. Brunetka zamrugała parę razy i rozejrzała się po pomieszczeniu. Wyglądało ono jak sala obrad, lecz wszystkie krzesła były puste, oprócz jednego, który był odwrócony tak, że Martin nie mogła stwierdzić, czy ktoś tam siedzi. Po prawej stronie stali, nie kto inny, jak Hayley i Ben. Ich miny wyrażały troskę i strach. Obydwoje byli przetrzymywani przez czterech osiłków.
-Faith! Co ten gnojek ci zrobił?! - krzyczał Ben, wyrywając się, a Hayley patrzyła z przerażeniem na twarz siostry. Dopiero wtedy zielonooka zauważyła, że podczas zderzenia ze ścianą, z nosa zaczęła jej lecieć krew. Szybko wytarła ją rękawem bluzy, ale okazało się to niezbyt dobrym pomysłem, gdyż ani krew nie została zatamowana, ani nie wytarła wszystkiego. Zamiast tego miała brudną bluzę. Nagle z cienia po lewej wyłonił się ten sam chłopak, który ją wprowadzał na kładkę i z wyrazem zakłopotania na twarzy podał jej chusteczkę. Na szczęście Faith nie zauważyła, że Wyatt posłał mu wrogie spojrzenie. Wzięła od nieznajomego kawałek materiału i przytknęła go sobie do nosa. Wtedy odezwała się Hayley:
- Co my tu do jasnej cholery robimy?!
Brunetka zmarszczyła brwi. Pierwszy raz usłyszała z ust siostry przekleństwo. Jednak zanim zdążyła to skomentować, tajemnicze krzesło się odwróciło i usłyszeli władczy głos:
- Zostałyście porwane.
Nagle drzwi otworzyły się i zanim brunetka zdążyła zareagować ponownie się zamknęły. Do środka wpadła dość skąpo ubrana blondynka. Miała ona rozmazany makijaż i włosy sterczące na wszystkie strony. Była bez jednego buta, a króciutką sukienkę krzywo założoną, wyglądała jakby zakładała ją w pośpiechu. Po dokładniejszym przyjrzeniu się, Faith zauważyła niewielkie malinki na jej szyi i dekolcie.
-Pa, kocie! Będę czekać! - wykrzyknęła dziewczyna i zaśmiała się. W pewnym momencie urwała, bo spostrzegła Martin. Obie wpatrywały się w siebie z milczeniem, które przerwała nieznajoma:
-Co ty robisz w moim prywatnym apartamencie?
Zielonooka zmarszczyła brwi.
- Że co, proszę?! Prywatnym?! Apartamencie?! Tu?!
-Tak - odparła niewzruszenie - Wajuś powiedział, że to jest mój PRYWATNY apartament, więc co ty w nim robisz?
Blondynka wydęła usta, lecz zanim zielonooka zdążyła cokolwiek powiedzieć, dziewczyna sama sobie odpowiedziała:
-Ach! No jasne! Ty będziesz moją służącą! Wajuś mówił mi , że da mi jedną z was do swojej.... yyy, jak on to powiedział - zastanawiała się.
-Może ,,dyspozycji"? - podpowiedziała Faith, która z każdą sekundą dochodziła do wniosku, że w końcu poznała znaną z kawałów blondynkę.
Nieznajoma rozpromieniła się.
-Tak! Do własnej dyspozycji! Wajuś mówi, że...
Jednak Faith jej nie słuchała. Ponownie położyła się na łóżku i odwróciła się plecami do nowej współlokatorki.
Jakiś czas później drzwi znów otworzyły się. Dziewczyny usłyszały głos:
-Wychodzić!
Faith zerwała się na równe nogi i szybko pobiegła do drzwi mając nadzieję na ucieczkę. Jednak, gdy tylko przekroczyła próg, ktoś złapał ją za ręce i unieruchomił.
-Nie wierć się, to nie będzie bolało - usłyszała głos... Wyatta?!
-Wyatt?! - wykrzyknęła i próbowała się odwrócić, ale w tym momencie założono jej na oczy opaskę, a po chwili związano jej ręce.
-Wajuś, kochanie! Powiedz mu, żeby mnie zostawił! - usłyszała za plecami.
-Zostaw ją - odparł chłopak.
-Ale...
-Zostaw - powtórzył - Ona jest za głupia, żeby zapamiętać cokolwiek. Prawda, Lano?
-Och, ale z ciebie żartowniś, Wajuś!
Faith zazgrzytała zębami ze złości. Co ten debil kombinował?!
-Zaraz się wszystkiego dowiesz - wyszeptał jej do ucha i popchnął, aby zaczęła iść. Dziewczyna zdrętwiała. Czyżby czytał jej w myślach?! Jednak po chwili zrezygnowała z tej myśli. To przecież niemożliwe! Poczuła niesamowitą złość na chłopaka. W co on ją wkopał?! I jeszcze ma czelność tak ją brutalnie pchać! Błyskawicznie przystanęła i mocno nadepnęła mu na palce, a łokieć wbiła w brzuch. Od razu usłyszała siarczyste przekleństwo i poczuła jak ją puszcza. Spróbowała pobiec w inną stronę, lecz zderzyła się ze ścianą.
-Fuck! - przeklnęła i poczuła jak coś ciepłego spływa jej po twarzy. Odwróciła się w drugą stronę. Lecz zanim zdążyła zrobić jakikolwiek krok, ktoś ponownie ją złapał i przygwoździł do ściany, tak, że ledwo mogła oddychać.
-Jeszcze jeden taki wybryk, a pożałujesz, szmato - usłyszała złowrogi głos, po czym znów popchnięto ją dalej.
Kilka korytarzy później, zatrzymali się. Faith usłyszała pukanie i po chwili wprowadzono ich do jakiegoś pomieszczenia. Usłyszała jak ktoś głośno wciąga powietrze i odgłosy lekkiej szamotaniny. W tym czasie ściągnęli jej więzy z rąk i opaskę z oczu. Brunetka zamrugała parę razy i rozejrzała się po pomieszczeniu. Wyglądało ono jak sala obrad, lecz wszystkie krzesła były puste, oprócz jednego, który był odwrócony tak, że Martin nie mogła stwierdzić, czy ktoś tam siedzi. Po prawej stronie stali, nie kto inny, jak Hayley i Ben. Ich miny wyrażały troskę i strach. Obydwoje byli przetrzymywani przez czterech osiłków.
-Faith! Co ten gnojek ci zrobił?! - krzyczał Ben, wyrywając się, a Hayley patrzyła z przerażeniem na twarz siostry. Dopiero wtedy zielonooka zauważyła, że podczas zderzenia ze ścianą, z nosa zaczęła jej lecieć krew. Szybko wytarła ją rękawem bluzy, ale okazało się to niezbyt dobrym pomysłem, gdyż ani krew nie została zatamowana, ani nie wytarła wszystkiego. Zamiast tego miała brudną bluzę. Nagle z cienia po lewej wyłonił się ten sam chłopak, który ją wprowadzał na kładkę i z wyrazem zakłopotania na twarzy podał jej chusteczkę. Na szczęście Faith nie zauważyła, że Wyatt posłał mu wrogie spojrzenie. Wzięła od nieznajomego kawałek materiału i przytknęła go sobie do nosa. Wtedy odezwała się Hayley:
- Co my tu do jasnej cholery robimy?!
Brunetka zmarszczyła brwi. Pierwszy raz usłyszała z ust siostry przekleństwo. Jednak zanim zdążyła to skomentować, tajemnicze krzesło się odwróciło i usłyszeli władczy głos:
- Zostałyście porwane.
***
Siedział na swoim łóżku i wypijał kolejne już piwo z kolei. W głowie zaczynało już mu powoli szumieć, lecz nawet bez trunku po głowie kołatałaby się jedna myśl i jedno zdarzenie.
Gdy ona spojrzała na niego pełnymi rozpaczy oczami i wybiegła z domu, dopiero wtedy zrozumiał, co zrobił. Dopiero wtedy dotarło do niego, że tą piękną, kształtną dziewczynę, która umiała każdego wyprowadzić z równowagi tak naprawdę... kochał. Tak kochał. Kochał jej piękne lśniące włosy. Kochał jej dźwięczny śmiech. Kochał jej gorące pocałunki. Kochał ją całą. Kochał jak nikogo innego. Kochał. I pozwolił jej odejść. Pozwolił, by wybiegła zalana łzami, nawet nie wiedząc o uczuciu jakim ją darzył. By wyjechała uważając, że tylko się nią bawił, że nie obchodziła go wcale. Choć to nie była prawda! On ja kochał! KOCHAŁ! Jednak nic nie zrobił. Nawet nie wybiegł się pożegnać. Zostawił ją z myślą, że jest parszywym dupkiem, któremu zależało tylko na jej pięknym ciele. I...
Ciszę przerwał telefon. Zignorował go. Lecz on dzwonił i dzwonił, aż w końcu zrezygnowany sięgnął po niego i wychrypiał:
-Czego?!
Gdy usłyszał wieści, telefon wypadł mu z rąk, które zaczęły się trząść. Po policzku spłynęła mu pojedyncza łza, a mózg powoli trawił tą informację. Została porwana. Szanse, że ją odnajdą są zerowe. Nigdy więcej jej nie pocałuje, nawet nie zobaczy. Ona nigdy się nie dowie, że ją kocha. Na samą myśl coś nieprzyjemnie ścisnęło go w dołku. Nie potrafiłby tak żyć. Nie z myślą, że tak ją potraktował. Błyskawicznie podjął decyzję. Wyjął z szafy linę i powiesił ją na żyrandolu, a na jej końcu zrobił niewielką pętelkę. Na ziemi postawił stołek i wszedł na niego. Założył sznur na szyję. Zawahał się. Lecz gdy przywołał w myślach jej obraz wątpliwości znikły.
Ciszę przerwał telefon. Zignorował go. Lecz on dzwonił i dzwonił, aż w końcu zrezygnowany sięgnął po niego i wychrypiał:
-Czego?!
Gdy usłyszał wieści, telefon wypadł mu z rąk, które zaczęły się trząść. Po policzku spłynęła mu pojedyncza łza, a mózg powoli trawił tą informację. Została porwana. Szanse, że ją odnajdą są zerowe. Nigdy więcej jej nie pocałuje, nawet nie zobaczy. Ona nigdy się nie dowie, że ją kocha. Na samą myśl coś nieprzyjemnie ścisnęło go w dołku. Nie potrafiłby tak żyć. Nie z myślą, że tak ją potraktował. Błyskawicznie podjął decyzję. Wyjął z szafy linę i powiesił ją na żyrandolu, a na jej końcu zrobił niewielką pętelkę. Na ziemi postawił stołek i wszedł na niego. Założył sznur na szyję. Zawahał się. Lecz gdy przywołał w myślach jej obraz wątpliwości znikły.
-To dla ciebie Faith - wyszeptał.
Po czym kopnął stołek.
Jego ciało zawisło bezwładnie.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak, wiem, znowu dodaję rozdział po miesiącu. Naprawdę, bardzo was przepraszam, że musieliście czekać aż tak długo. Miałam po prostu strasznie dużo spraw na głowie, że ledwo co wyrabiałam się ze szkołą, nie mówiąc już o wolnym czasie na internet.
Co to ostatniej części tegoż rozdziału, to jestem z niej zadowolona. Wbrew pozorom pisało mi się ją zadziwiająco łatwo. A wy co o niej sądzicie? :)
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
Wasza Faith <3
Jego ciało zawisło bezwładnie.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak, wiem, znowu dodaję rozdział po miesiącu. Naprawdę, bardzo was przepraszam, że musieliście czekać aż tak długo. Miałam po prostu strasznie dużo spraw na głowie, że ledwo co wyrabiałam się ze szkołą, nie mówiąc już o wolnym czasie na internet.
Co to ostatniej części tegoż rozdziału, to jestem z niej zadowolona. Wbrew pozorom pisało mi się ją zadziwiająco łatwo. A wy co o niej sądzicie? :)
KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ
Wasza Faith <3
nie wiem czemu poprzedni komentarz sie nie dodal, ale upadlam na ziemie i plakalam wiec z tego powodu mogl sie nie ogarnac.
OdpowiedzUsuńrzecz namber lan: Kocie! czekam teraz na tekst w stylu:
Jestes porwana, kurwa. Cieszysz sie? XDD
rzecz namber tu: czy tylko mnie niebieskooki brunet tak cholernie przypomina bnra?
rzecz namber fri:JA JUZ WIEM. WYATT JEST UKRYTYM HOMOSEKSUALISTA I CZEKA TYLKO NA OKAZJE, ZEBY ZGWALCIC PETA I DLATEGO PORWAL HAYLEY I FAITH ZEBY PETE POSZEDL JE RATOWAC I ZEBY MOGL GO ZACIAGNAC DO JAKZE TAJNEJ KAJUTY X3 PBPO MODE TURNED ON UMCYUMCY
hahahahahahaha xD Boże Majeczko teraz to ja przez ciebie padłam na ziemię i nie wstaję! hahahahahaha xD rozwaliłaś mnie tym komentarzem!!!!
UsuńNiestety nie będzie namber łan namber tu nie nie masz racji a namber fri: Chyba cie coś!!!!!!! On jest normalny a nie :P
Oooooooooooooooo maaaaaaaaaaaaaaaaaaaatko. Kurde, ja go lubiłam w pewnym sensie, niby taki fajer, a jednak. Ach ta intuicja! Powinien iść jej na ratunek a nie do cholery jasnej. A tymczasem niesamowicie mnie itneresuje, czego Ci porywacze chcą?! Wyatt niby taka dupeczka a proszę bardzo, jaki zły człek z niego. PISZCIE, PISZCIE!
OdpowiedzUsuńgranger-land.blogspot.com
[spam, z góry za niego przepraszam]
OdpowiedzUsuń"Londyn, nazywany również Wielkim Londynem - to miasto położone w południowo-wschodniej części Wielkiej Brytanii. Jest jednym z najciekawszych miast, do którego wielu ludzi się przeprowadza, jednak nie każdy jest szczęśliwy jak pozostali.
Są ludzie z problemami rodzinnymi, miłosnymi, ale nikt nie wie przez co przechodzi jedna z dziewiętnastolatek, która zamieszkuje jeden z najbardziej cenionych psychiatryków.
Angela jest zmuszona samodzielnie stawiać czoła swoim problemom, jednak sama nie jest pewna jaki los zaplanowało dla niej życie. Każdy nowy dzień jest dla niej zagadką, a wszystko w każdej chwili może ulec gwałtownej zmianie.
Możliwe jest, że bohaterka pozna w końcu prawdziwych przyjaciół, albo stawi czoła wielkiej miłości. Nikt jeszcze tego nie wie, więc nikt nie zna odpowiedzi na różne pytania dotyczące jej historii."
http://desire-to-breathe.blogspot.com/
Cześć :) Jeśli masz czas to zachęcam do zajrzenia do mojego bloga, gdyż dopiero zaczynam. Dopiero co dodałam prolog, a początki są na prawdę trudne. Jeśli przeczytasz to będzie mi miło jeśli skomentujesz. Jeszcze raz przepraszam za spam, ale jak wspomniałam wcześniej dopiero zaczynam i próbuję się jakoś wybić :)
Pozdrawiam i życzę udanej nocy ♥
jeśli ty nawet nie przeczytałaś choć fragmentu mojego bloga to sorry, ale nie mam zamiaru wchodzić na twojego
Usuńkażdy się próbuje ,,wybić", więc to cię nie usprawiedliwia
Samobójstwo? Poważnie? Trochę to przerysowane, bo myślę, że do takiego kroku musi popchać człowieka coś więcej , przynajmniej postać o silnym charakterze, choć może to tylko zła interpretacja przeze mnie tego fragmentu. Całość intryguje, a to najważniejsze w pisaniu opowiadań autorskich. Napisałabym więcej, ale zbyt mnie ciekawi co dalej :)
OdpowiedzUsuń