30 grudnia, sobota
Muzyka

- Tego... Miło się gadało, ale może ja już...
- Siedź- przerwał mu ojciec i powrócił do dokumentów. Scott zapadł się w fotelu, czując ze zaraz umrze z nudów. A może raczej z niepokoju. Nagle drzwi gabinetu się otworzyły i do środka wszedł Wyatt.
- Chciałeś mnie widzieć- powiedział beznamiętnie zatrzymując się przed biurkiem.
- Istotnie. Usiądź- polecił, wskazując na drugi fotel obok Scotta. Siadając blondyn obdarzył brata nieprzyjemnym spojrzeniem. Przez chwilę panowała cisza. w końcu kapitan westchnął i zaczął przenosząc wzrok z jednego syna na drugiego:
- Jesteście jedynymi ludźmi, którym ufam. Wiecie?
Skinęli głowami. Zdawali sobie sprawę z tego, że ojciec nie toleruje pozostawiania pytań bez odpowiedzi.
- Wiecie. To dobrze. Ale mimo to... Wyatt.
- Tak?- blondyn starał się ukryć zdenerwowanie w swoim głosie.
- Dziewczyna. Wczoraj nie pracowała, prawda?
Scott spojrzał na brata, który zacisnął szczękę.
- Nie.
Na twarzy kapitana wymalowało się samozadowolenie. Odchylił się w fotelu stukając długopisem w blat biurka.
- Nigdy niczego ci nie zabraniałem. Ufałem ci, a ty mnie. Synu... Nigdy nie ingerowałem w to z kim spędzasz noc.
Wyatt był coraz bardziej spięty. Skóra na fotelu lekko zaskrzypiała, gdy chłopak wbił w nią palce.
- Zresztą nadal się tym nie interesuję. W końcu jesteś dorosły. Ale... to?
Scott czekał na rozwój wydarzeń. Był całkowicie zdezorientowany ta sytuacją. Twarz kapitana nagle stężała.
- Możesz pieprzyć kogo chcesz, Wyatt. Ale nigdy nie podważaj moich decyzji. Choćby po tej nocy nie mogła chodzić, miała pracować. Rozumiesz?

- Jeżeli jeszcze raz nie wykonasz rozkazu, odbiorę ci wszystkie twoje przywileje. Będziesz w moich oczach znaczył tyle co oni. Rozumiesz?
Przez chwilę panowała cisza.
- Tak.
- Świetnie- ojciec znów się uśmiechnął, jakby nic się nie stało. Scott przenosił wzrok z jednego mężczyzny na drugiego. Skoro chcieli rozmawiać na takie tematy, to dlaczego on tu jest?
- Scott- brunet podniósł wzrok na ojca- Od dzisiaj masz prawo wydawać rozkazy Wyattowi. Daje mu kredyt zaufania, a ty będziesz pilnował, aby go nie zmarnował.
Chłopakowi opadła szczęka. On? Młodszy?
- Chyba nie będzie to dla ciebie problemem?
- Ja...- spojrzał na blondyna, którego wyraz twarzy mówił "Spróbuj mnie podkablować, to nie żyjesz"- Nie...

***
- Umm Scott? Słyszysz?- chłopak wzdrygnął się powracając do rzeczywistości. Zobaczył Hayley, która patrzyła mu głęboko w oczy- Odleciałeś- oznajmiła, odsuwając się.
- Przepraszam. To... To był ciężki dzień.
Blondynka uniosła jedną brew.
- Był? Dopiero 12. Dzień ledwo się rozpoczyna.
Scott jęknął pocierając kark.

- Rano byłem, raczej świadkiem niż uczestnikiem pewnej rozmowy.
- Mhm...
- Myślę, że...- zawahał się. Czy powinien jej o tym mówić? Nie chciał zmącić spokoju dzisiejszego poranka. Odkąd jak zwykle spotkali się z Hayley pod jej pokojem, postanowili lekko nagiąć zasady. Siedzieli w starym magazynie, który teraz stał się ich prywatnym azylem, i opychali się owocami, które wcześniej "pożyczyli" z kuchni.
- Że?- ponagliła go, wycierając ręce w chusteczkę. Chłopak zaczerpnął powietrza i nim jeszcze raz to przemyślał, wypalił:
- Myślę, że Faith spała z Wyattem.
Dziewczyna wytrzeszczyła na niego oczy.
- O... To...- zamrugała, odwracając się- No cóż. Nic nie mogę z tym zrobić.
- Nie patrz tak na mnie. Ona nigdy mnie nie słuchała. Nie oczekuję, że będzie to robić teraz. Jest dorosła- zakończyła, wkładając do ust winogrono.
- Ty naprawdę... Nic sobie z tego nie robisz...- przekrzywił głowę wpatrując się w nią.
- Gdybym przejmowała się każdym wybrykiem Faith, już dawno popełniłabym samobójstwo.
Scott roześmiał się i pokręcił głową.
- Co cię tak śmieszy?
- Nie, ja... Nie znam jej, ale... Szacuję- podkreślił to słowo unosząc palec wskazujący do góry- Że umarłabyś w wieku 10 lat.
Hayley spojrzała na niego z wyrzutem.

- No tak. Dzięki- powiedziała, uśmiechając się nieśmiało. Zapanowała chwila niezręcznej ciszy. Chłopak spojrzał w dół i po chwili powoli złapał jej rękę. Podniosła na niego zdziwiony wzrok.
- Ciesze się, że cie poznałem- uśmiechnął się, a ona to odwzajemniła. Chłopak poczuł, że pierwszy raz tego dnia uśmiecha się także jego serce.
***

- Kto kieruje tym statkiem?- zapytała, próbując rozładować napięcie. Scott zrobił krok do tyłu wyswabadzając dziewczynę.
- Głównie to ja. I autopilot.
- A... Acha...- odparła powoli, nerwowo poprawiając włosy.
- Przepraszam, ja... Nie chciałem cie wystraszyć...
- Nie! Znaczy tak... Znaczy nic się nie stało! W sensie wiesz to... Nie szkodzi- motała się wbijając wzrok w swoje buty. Znów zapanowała cisza. Po chwili Scott odchrząknął nerwowo, zwracając uwagę blondynki.
- Jesteśmy spóźnieni, więc...- chłopak wskazał korytarz prowadzący do świetlicy.
- Tak, tak jasne- Hayley nie podnosząc wzroku powoli ruszyła w tamta stronę. Brunet pozwolił iść jej przodem. Gdy zatrzymała się przed drzwiami od świetlicy, otworzył je przed nią i wpuścił jako pierwszą do środka.
- No jesteś wreszcie! Gdzie żeś się szwendał braciszku?- zapytał wyraźnie zadowolony Wyatt. Scott doskonale wiedział, że blondyn będzie próbował pogrążyć brata, aby odzyskać przywileje. Po trupach do celu.
- Wybacz nasze spóźnienie. Dziewczyna strasznie się dzisiaj grzebała- odparł, siląc się na jak najbardziej obojętny ton. Kątem oka spojrzał na Hayley, która rozmawiała z Benem nieopodal- A tobie jak minął dzień?
Twarz Wyatta natychmiast stężała. Prychnął i powrócił na swoje miejsce przy stole. Brunet usiadł obok niego, jednak miał dziwne wrażenie, że coś tu nie gra. Rozejrzał się po pokoju i natychmiast zrozumiał.
- Ej- nachylił się do brata- Co jest? Pokłóciliście się?- ruchem głowy wskazał samotnie siedzącą Lanę. Blondynka piłowała paznokcie niecierpliwymi ruchami, jakby wyładowywała na nich swoją złość. Wyatt tylko prychnął.
- Szkoda gadać.
- O co chodzi? Zazwyczaj to bez przerwy się do ciebie klei, a od wczoraj nic. Chodzi o tą akcję z nożem?
- Szkoda gadać- powtórzył tamten, nawet nie patrząc na Scotta.
- No ale...
- Szkoda gadać.
- Wyatt...
Blondyn najwyraźniej stracił cierpliwość, bo odwrócił się do brata i chwycił go za koszulkę przyciągając do siebie.
- Powiedziałem: szkoda gadać- wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- No to chyba rzeczywiście coś jest na rzeczy- odparł brunet uśmiechając się łobuzersko.
- Wkurzanie mnie to twoje hobby?
- Zdecydowanie. Od tego jest młodsze rodzeństwo.
Wyatt znów prychnął i puścił go. Chłopak znów wygodnie się oparł, wciąż się uśmiechając.
- Kretyn- powiedział Wyatt krzyżując ręce na piersi.
- Szmaciarz- odparł młodszy bez mrugnięcia okiem. Wymienił z bratem krótkie spojrzenie i oboje wybuchnęli śmiechem, jednak zaraz go zdusili aby nie wywołać zamieszania.

- Miałem wrażenie jakby się w nich wytarzała.
- Wypije za to- powiedział, podnosząc szklankę do ust. Nagle panującą w pomieszczeniu ciszę przerwał sygnał wiadomości. Scott wyciągnął telefon z kieszeni i zmarszczył brwi.
" Kolacja jutro o 18. Powiedz Wyattowi żeby się postarał. Zadbasz o wszystko. Liczę na ciebie"
- Hmm...
- Co?- zapytał blondyn dolewając sobie bursztynowego trunku.
- Wygląda na to- Scott pokazał bratu wiadomość- że Kapitan postanowił jutro wyprawić uroczystą kolacje.
***
Tym razem Scott postanowił nie dokładać bratu, więc odprowadzał do pokoju nie tylko Hayley, ale także Lanę. Blondynka kroczyła dumnie na swoich okrutnie wysokich szpilkach z naburmuszoną miną. Obcasy jej butów wydawały głuchy dźwięk przy każdym spotkaniu z podłogą. Dziewczyna bez słowa skręciła do swojego pokoju i zamknęła drzwi.

- Przemiła osoba- powiedziała.
- Nie da się ukryć.
Znów ruszyli przed siebie. Gdy przez przypadek musnęli się palcami, Scott od razu przypomniał sobie dzisiejsze popołudnie i delikatne usta Hayley. Dziewczyna zarumieniła się lekko i odwróciła wzrok. Pomiędzy dwójką ponownie zapanowała cisza. Zatrzymali się dopiero przed pokojem dziewczyny, jednak żadne z nich się nie odezwało.
- To ja... Już pójdę- powiedziała cicho, wskazując na drzwi.
- Zaczekaj- złapał ją za rękę. Gdy podniosła na niego wzrok, przyciągnął ja do siebie i szybko pocałował. Dziewczyna wytrzeszczyła na niego oczy dotykając warg dwoma palcami. Błyskawicznie odwróciła się i wbiegła do pokoju. Scott ciężko oddychając, oparł się o drzwi plecami.
- No! Proszę, proszę!- nagle przed brunetem stanął Wyatt- Nie wiedziałem, że tak potrafisz- mrugnął do niego.
- Kretyn- prychnął młodszy, popychając brata i szybko się oddalając. Za plecami usłyszał jeszcze zduszony chichot blondyna.
________________________________________________________________________________
Przepraszam! ;__; To już było przegięcie, nawet ja tak uważam. Trzy tygodnie bez rozdziału?! Cóż moje jedyne usprawiedliwienie to to, że moja wena postanowiła sobie zrobić wakacje. I wiecie co? Wyjechała naprawdę daleko.
Mimo to, mam nadzieje, że nas nie nienawidzicie...
Rozdział jest dość krótki, naprawdę się przy nim namęczyłam przez te TRZY TYGODNIE ;___;
Proszę o komentarze komentarze KOMENTARZE ( tak jestem zdesperowana... TRZY TYGODNIE!!!)
Jednak pamiętajcie, że zawsze, ale to zawsze:
Kochamy was
Hayley i Faith <3
- To ja... Już pójdę- powiedziała cicho, wskazując na drzwi.
- Zaczekaj- złapał ją za rękę. Gdy podniosła na niego wzrok, przyciągnął ja do siebie i szybko pocałował. Dziewczyna wytrzeszczyła na niego oczy dotykając warg dwoma palcami. Błyskawicznie odwróciła się i wbiegła do pokoju. Scott ciężko oddychając, oparł się o drzwi plecami.
- No! Proszę, proszę!- nagle przed brunetem stanął Wyatt- Nie wiedziałem, że tak potrafisz- mrugnął do niego.
- Kretyn- prychnął młodszy, popychając brata i szybko się oddalając. Za plecami usłyszał jeszcze zduszony chichot blondyna.
________________________________________________________________________________
Przepraszam! ;__; To już było przegięcie, nawet ja tak uważam. Trzy tygodnie bez rozdziału?! Cóż moje jedyne usprawiedliwienie to to, że moja wena postanowiła sobie zrobić wakacje. I wiecie co? Wyjechała naprawdę daleko.
Mimo to, mam nadzieje, że nas nie nienawidzicie...
Rozdział jest dość krótki, naprawdę się przy nim namęczyłam przez te TRZY TYGODNIE ;___;
Proszę o komentarze komentarze KOMENTARZE ( tak jestem zdesperowana... TRZY TYGODNIE!!!)
Jednak pamiętajcie, że zawsze, ale to zawsze:
Kochamy was
Hayley i Faith <3
OH TAKIE ROMANTYCZNE POCAŁUNKI MRR...
OdpowiedzUsuń...ja i tak czekam aż scott przeleci hayley.
Fajne, podoba mi się i mam nadzieję,że kolejny rozdział będzie troszkę szybciej niż ten
OdpowiedzUsuńprzy okazji zapraszam wszystkich chętnych
theeternalkids.blogspot.com