28-29 grudnia, czwartek-piątek
Muzyka
- Chodź - powiedział Wyatt, po czym pociągnął brunetkę za rękę. Ze zdziwieniem zauważył, że nie protestowała i uśmiechnął się pod nosem. Dawno nie czuł takiego podniecenia na myśl o dziewczynie. Fakt, Lana była idealną kochanką, doświadczoną i napaloną, ale jej zachowanie powoli zaczynało go irytować. Rozważał nawet, czy ona rzeczywiście ma mózg, bo wydawało się, jakby była totalnie głupia. Natomiast Faith... ona była bardzo interesująca i taka... nieprzewidywalna. Z zainteresowaniem przyglądał się dalszemu rozwojowi wypadków, kiedy zaprowadził ją do swojego pokoju. Było to niewielkie pomieszczenie z ogromnym, podwójnym łóżkiem, przytwierdzonym do podłogi na wypadek mocnych sztormów. Naprzeciwko drzwi znajdowało się małe okno, zazwyczaj szczelnie zamknięte. Po całym pokoju walały się różnego rodzaju ubrania, od zwykłych czarnych koszulek, poprzez białe bokserki, aż po różowe, koronkowe staniki, na pewno nie należące do właściciela pomieszczenia. Blondyn uśmiechnął się pod nosem widząc zdegustowane spojrzenie Faith. Oczywiście, wiedziała do kogo należały te części garderoby, jednak to sprawiało mu jeszcze większą zabawę.

-Co cię tak śmieszy, słońce? - wychrypiał prosto w jej usta, które zagryzła delikatnie.
- Ty - odparła - Ile kobiet jest na tym statku?
Wyatt zmarszczył brwi.
- Osiem - odpowiedział z wahaniem - Czemu pytasz?
- Do ilu z nich należą te ubrania? - wskazała na podłogę.
-Słucham? - zdziwił się jeszcze bardziej. Kompletnie nie wiedział do czego zmierza ta rozmowa, ale nie podobało mu się to. Wolał działać niż gadać.
Faith wywróciła oczami.
- Z iloma z nich się pieprzyłeś?
Wyatt jeszcze szerzej otworzył oczy i zaskoczony automatycznie odpowiedział, nawet nie myśląc, co robi:
- Z sześcioma.
- Czyli będę siódma. Pasi. Moja ulubiona liczba. A twoja?
- W co ty pogrywasz? - warknął chłopak.
- Rozmawiam. Nie robisz tego zanim kogoś przelecisz? - zapytała nawijając pasmo włosów na palec wskazujący.
- Nie - syknął - A teraz się zamknij, bo inaczej ja ci w tym pomogę.
To mówiąc popchnął ją na łózko i zaczął namiętnie całować.
Uwaga! Od teraz będą sceny przeznaczone tylko dla dorosłych, więc jeśli nie chcesz tego czytać, przejdź do czerwonej gwiazdki, oznaczającej koniec fragmentów erotycznych.
(buahaha i tak wiem, że przeczytacie dziecioki! xD)

*
Koniec fragmentów erotycznych
*
Obudził się, czując lawendowy zapach, który drażnił jego nos. Zaspany otworzył oczy i ujrzał przed sobą brązowe kosmyki. Zmarszczył brwi, nie wiedząc co się dzieje. Jednak po chwili przypomniał sobie, co działo się poprzedniej nocy. Przespał się z nią. Przespał się z niewolnicą. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Musiał przyznać, że dziewczyna była naprawdę niezła. Dorównywała nawet Lanie, która była jedną z najlepszych w te klocki. Odwróciła głowę i spojrzał na Faith, śpiącą spokojnie u jego boku. Jej twarz okalały kasztanowe włosy, pachnące lawendowym szamponem, a długie, ciemne rzęsy tworzyły cień na jej zaróżowionych policzkach. Nagle dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, jakby wiedząc, że się jej przygląda.
- Jak się spało? - zapytał, ignorując jej pytanie.
- A co ty nagle taki troskliwy, co? Nigdy taki nie byłeś.
Zaśmiał się cicho.
- A co ty taka radosna, co? Nigdy taka nie byłaś.
- Tak o - zachichotała wesoło - Po prostu mam dobry humor.
- Jeśli zawsze jesteś taka po seksie, to muszę cię częściej pieprzyć.
Tym razem roześmiała się głośno, a Wyatt jej zawtórował. Musiał przyznać, że taka podobała mu się bardziej niż wiecznie zła i wkurzona Panna Obrażalska. Gdy po chwili się uspokoili, Faith podniosła się do pozycji siedzącej i przeciągnęła niczym kotka. Na twarzy chłopaka wykwitł uśmiech, gdy koc zsunął jej się z ramion, ukazując jędrne piersi. Po chwili ponownie opadła na poduszki, a włosy rozsypały się po materiale. Niektóre dotarły aż do twarzy Wyatta i zaczęły drażnić go w nos. Prychnął cicho i uwolnił się od nich, odsuwając głowę. Faith popatrzyła na niego przenikliwym wzrokiem.
- Opowiedz mi coś o sobie - powiedziała nagle.
Zmarszczył brwi. Nie spodziewał się takiej prośby. Nikt nigdy tego od niego nie wymagał.
- Po co chcesz to wiedzieć? - zapytał z wahaniem.
- A dlaczego nie? Przecież wkrótce i będę żyć jako służąca dla jakiegoś bogatego gnojka, prawda? Chciałabym przynajmniej poznać tych, którzy zgotowali mi taki los.
Pomimo tego, że te słowa brzmiały naprawdę złowieszczo, dziewczyna wypowiedziała je swobodnym i spokojnym tonem. Wyatt zawahał się. W sumie nie widział żadnego ,,ale" przeciwko tej prośbie, jednakże czuł lekko niepokój. Nie był pewny czy dobrze zrobi, jeśli otworzy się przed tą dziewczyną. Zielonooka jakby widząc jego wahanie, przysunęła się do niego i położyła mu dłoń na klatce piersiowej, znacząc palcami delikatne wzory.
- Proszę - wyszeptała mu prosto do ucha. Wayland ze zdziwieniem zauważył, że cały się spiął pod wpływem jej dotyku, jednak z czasem przyzwyczaił się do tego i jego ciało zaczęło się powoli rozluźniać, tym samym sprawiając, że momentalnie się poddał. Wiedział to. Wiedział, że wykona jej polecenie bez żadnego protestu. I to go przeraziło. Czyżby owinęła go sobie wokół palca? Jego? Jednego z najbardziej niezależnych ludzi na ziemi? ,,Nie, to niemożliwe" pomyślał ,,Po prostu chce dowiedzieć się jakie jest moje życie. To wszystko. Nie ma w tym żadnego podstępu. Zresztą niby jak miałaby to wykorzystać przeciwko mnie?" Uspokojony własnymi myślami, popatrzył na nią uważnie.
- Ale jeśli ty także opowiesz mi coś o sobie - powiedział z przenikliwym uśmiechem. Przez chwilę zauważył na jej twarzy nutkę zaskoczenia, jednak po chwili uniosła kąciki ust do góry.
-Zgoda - odparła i ułożyła się wygodnie obok niego na łóżku.
Wziął głęboki wdech i powiedział:
- Mój ojciec poznał moją matkę podczas jednej z jego podróży. Szybko wzięli ślub, a potem urodziłem się ja. Pomimo tego, że ojciec jako kapitan statku, na którym przewożono towary, nie miał problemu z zarobkami, mama nie była do końca szczęśliwa. Jego częste wyjazdy i to jak rzadko bywał w domu, sprawiało, że nie czuła się z tym dobrze. Chciała podróżować z nim, ale ojciec się nie zgadzał. Uważał, że to może być dla niej niebezpieczne, gdyż w niektórych krajach, do których się udawał, kobiety uważano za coś gorszego. Jednak ona miała to gdzieś. Nie sądziła, że coś mogłoby się jej stać. Nie chciała takiego życia z dala od męża i nie chciała tego dla swoich dzieci, które wychowywały się bez ojca. W końcu jednak mój ojciec uległ i zabrał nas na pokład. Scott urodził się na środku oceanu, podczas jednej z najgorszych burz, jakie widziano. Z dnia na dzień coraz częściej chodziłem za tatą, podczas gdy moim bratem opiekowała się matka. Już jako 4-latek umiałem wiązać skomplikowane węzły żeglarskie, jak i wchodzić wysoko na maszt. Ale wtedy wydarzyła się tragedia. Podczas jednej z wypraw do Arabii Saudyjskiej moja matka została porwana przez handlarzy niewolników i nigdy więcej jej nie widzieliśmy. Ojciec zmienił się diametralnie. Z radosnego, troskliwego mężczyzny stał się zgorzkniałym i mrukliwym człowiekiem. Nie umiał się pogodzić z tym, że jego żona zaginęła. Pomimo wielu prób odnalezienia jej, wszystko poszło na marne. Życie na statku już nigdy nie było takie samo. Ojciec praktycznie przestał się nami interesować. Scotta wychowała jedna z kucharek, natomiast mnie zastępca kapitana, który pokazał mi jak korzystać z życia najlepiej jak się da. Stał się dla mnie przewodnikiem i nauczycielem. Gdy miałem 13-lat podczas jednego ze sztormów wyszło na jaw, że maczał palce w zaginięciu mojej matki i dostał za to niemałą kupę pieniędzy. Kiedy to usłyszałem, wpadłem w tak straszny gniew, że rzuciłem się na niego z pięściami. Kierowała mną czysta nienawiść. Prawie nieprzytomnego przycisnąłem do rufy i wtedy nadeszła ogromna fala. W ostatniej chwili złapałem się liny, by nie wypaść za burtę, jednak on nie miał już takiego szczęścia. W jednym momencie stał przede mną patrząc nieprzytomnym wzrokiem, w następnym już go nie było, zmyty przez falę. Od tego momentu zniszczyły się wszystkie moralne bariery, które jeszcze posiadałem. Nie obchodził mnie nikt i nic. Jako niezależny i nieprzewidywalny mogłem wszystko. Nie zwracałem uwagi na żadne zakazy. Byłem ponad nimi. Jednak to pomogło mi stać się tym, kim jestem. W przeciwieństwie do mojego brata, nie boję się niczego. Nie mam wyrzutów sumienia. Czerpię korzyści ze wszystkiego. Zawsze wygrywam. Nigdy nie przegrywam.

Błyskawicznie wstał i położył się na niej, pozbawiając ją tchu. Z zadowoleniem zauważył iskierki strachu w jej oczach i warknął złowrogo:
- Jeśli komukolwiek powiesz to, co teraz usłyszałaś, własnoręcznie cię zabiję.
W jej tęczówkach dostrzegł, że ona wie, iż mówi na poważnie i uśmiechnął się pod nosem, wstając z niej i kładąc się obok. Gdy usłyszał jak dziewczyna łapczywie chwyta powietrze, prychnął z rozbawieniem. Bawiło go to, jak na nią działał i nie mógł ukryć złośliwego uśmieszku.
- Co się tak kurwa śmiejesz, co? - syknęła - Najpierw jesteś miły, potem opowiadasz mi historię swojego życia, chociaż wcale nie prosiłam o takie szczegóły, później mnie dusisz, a teraz się jeszcze śmiejesz. Co do chuja z tobą jest, człowieku?
To rozbawiło go jeszcze bardziej i wybuchnął śmiechem. Z zaskoczeniem zauważył, że dużo czasu minęło odkąd się tak śmiał. ,, No cóż, może dzięki niej powróci do mnie moje zajebiste poczucie humoru" pomyślał i znów się zaśmiał. Po chwili usłyszał cichy świst i poczuł uderzenie w brzuch czymś miękkim. Otworzył oczy i ujrzał jak Faith z wielką furia w oczach naparza w niego poduszką.

- O nie, tak to nie będzie! Nikt nie ma prawa bić mojej twarzy! - wykrzyknął i z szybkością zaatakował brunetkę, która zachwiała się od siły uderzenia. Jednak po chwili się otrząsnęła i oddała mu równie mocno. Rozpoczęła się brutalna walka na poduszki. Pierza latały po całym pokoju, a oni wykrzykiwali obraźliwe słowa na swój temat, które wkrótce zamieniły się w okrzyki rozbawienia i śmiechu.
W końcu wykończeni opadli na łózko, łapczywie chwytając powietrze. Przez chwilę leżeli w ciszy, którą przerwał Wyatt.
- Teraz ty.
- Co? - zmarszczyła brwi.
- Teraz twoja kolej. Opowiedz mi coś o sobie - jego głos spoważniał.
- A co tu dużo gadać? - odwróciła wzrok. Po niedawnym rozbawieniu nie było ani śladu - Przez całe życie byłam tą drugą, gorszą. Moja siostra uwielbiana przez wszystkich, spychała mnie na dalszy tor. Cała rodzina uważała mnie za czarną owcę, oprócz babci, która jako jedyna mnie rozumiała. Gdy umarła i podarowała mi cały swój majątek, wszyscy się oburzyli. Próbowali wszystkiego, by mi go odebrać, jednak walczyłam ciężko o to, co było moje. Wszyscy stali przeciwko mnie. Uważali mnie za narkomankę, pijaczkę i imprezowiczkę. Nawet nie próbowali poznać mojego punktu widzenia. To było mój sposób na odreagowanie. Jedynymi ludźmi, którzy mnie w miarę znali byli moi przyjaciele Kevin, Alice, Sam i mój chłopak John. Jednak nawet im czasem trudno było mnie zrozumieć. Chociaż przynajmniej miałam jakiś sojuszników w walce z własną rodziną. Razem ze mną potępiali Hayley i jej przyjaciół. Nienawidziliśmy ich wszystkich. W oczach wszystkich byli tacy wspaniali i idealni, że każdy ich lubił, podczas gdy mnie bali się wszyscy. Otoczyłam się ciasną skorupą, przez którą przedarł się tylko John. Stał się dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego. Kiedy mnie zranił, czułam, że rozpada się cały mój świat. Jednak wszystko zepsuło się w Paryżu, gdy poszłam do klubu. Od tego czasu wiem, że moje życie już nigdy nie będzie takie same.

- Dlaczego to robicie? - zapytała szeptem, przerywając ciszę między nimi - Dlaczego porywacie ludzi i sprzedajecie ich jako niewolników?
- Ponieważ już nic innego nam nie zostało. Oglądanie krzywdy innych jest najlepszym lekarstwem na ból w środku. Dzięki tego wiemy, że nie tylko nam zniszczyło się całe dotychczasowe życie. Wyznaczamy sprawiedliwość.
- Co?! Wyznaczaniem sprawiedliwości jest dla ciebie rujnowanie życia innym ludziom?!
- Jeśli ja mam zrujnowane życie, to inni także nie powinni żyć szczęśliwi.
- To, że innym powodzi się lepiej nie znaczy, że oni też żyją szczęśliwie - powiedziała cicho Faith i odwróciła wzrok. Zapanowała niezręczna cisza. W końcu Wyatt postanowił ją przerwać.

- Wprawdzie już i tak jest trochę późno, ale chyba czas już wstawać.
- Dlaczego? - brunetka zmarszczyła brwi.
- Czeka cię kolejny dzień intensywnej pracy przy garach, skarbie - odparł siłą woli powstrzymując się od śmiechu.
- Że co? - zerwała się z łóżka, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- A coś ty myślała? - prychnął z rozbawieniem - Że jak cię przelecę to będziesz miała wolny dzień?
- No mniej więcej - skrzywiła się nieznacznie - Zadowolić ciebie to niełatwe zadanie. Jesteś dość wymagający.
- A ty dobrze spełniłaś swoje zadanie.
- Dlatego liczyłam na to, że dasz mi wolny dzień - odparła i popatrzyła na niego z niezadowoleniem. Wyatt zaśmiał się cicho.
- Jeśli tak bardzo chcesz - zgodził się - Ale będziesz musiała zadowolić mnie jeszcze raz. Teraz.
- Nie ma problemu - odpowiedziała radośnie, a na jej twarzy wykwitł szeroki uśmiech. Jednak zanim udało im się zrobić jakikolwiek kolejny ruch, usłyszeli głośne pukanie, a po chwili drzwi się otworzyły i ujrzeli w nich Lanę, która wpatrywała się w nich z równych zaskoczeniem, co oni w nią.
- Co ta suka tu robi? - syknęła blondynka i zmrużyła oczy, niczym niebezpieczna kocica, broniąca swojego terytorium. Po chwili jej pomalowane krwistoczerwoną szminką usta ułożyły się w dużą literę ,,O", gdy ujrzała, że obydwoje są nadzy.
- Lana, wyjdź - odezwał się Wyatt chłodnym, pozbawionym emocji głosem.
- Co ona robi w naszym łóżku? - wykrzyknęła piskliwie dziewczyna, ignorując rozkaz chłopaka. W tym momencie Faith wstała i zaczęła się ubierać. Wayland spojrzał na nią z niezrozumieniem.
- Gdzie ty idziesz? - warknął przez zęby. Ta cała sytuacja zaczynała go irytować. Nienawidził, gdy ktoś mu przeszkadzał.
- Nie będę wam przeszkazać. Pogadajcie sobie sami - oznajmiła beznamiętnie, kierując się do wyjścia.
- No i dobrze wyjdź, suko - powiedziała Lana głosem przepełnionym jadem.
- Dlatego liczyłam na to, że dasz mi wolny dzień - odparła i popatrzyła na niego z niezadowoleniem. Wyatt zaśmiał się cicho.
- Jeśli tak bardzo chcesz - zgodził się - Ale będziesz musiała zadowolić mnie jeszcze raz. Teraz.
- Nie ma problemu - odpowiedziała radośnie, a na jej twarzy wykwitł szeroki uśmiech. Jednak zanim udało im się zrobić jakikolwiek kolejny ruch, usłyszeli głośne pukanie, a po chwili drzwi się otworzyły i ujrzeli w nich Lanę, która wpatrywała się w nich z równych zaskoczeniem, co oni w nią.
- Co ta suka tu robi? - syknęła blondynka i zmrużyła oczy, niczym niebezpieczna kocica, broniąca swojego terytorium. Po chwili jej pomalowane krwistoczerwoną szminką usta ułożyły się w dużą literę ,,O", gdy ujrzała, że obydwoje są nadzy.
- Lana, wyjdź - odezwał się Wyatt chłodnym, pozbawionym emocji głosem.
- Co ona robi w naszym łóżku? - wykrzyknęła piskliwie dziewczyna, ignorując rozkaz chłopaka. W tym momencie Faith wstała i zaczęła się ubierać. Wayland spojrzał na nią z niezrozumieniem.
- Gdzie ty idziesz? - warknął przez zęby. Ta cała sytuacja zaczynała go irytować. Nienawidził, gdy ktoś mu przeszkadzał.
- Nie będę wam przeszkazać. Pogadajcie sobie sami - oznajmiła beznamiętnie, kierując się do wyjścia.
- No i dobrze wyjdź, suko - powiedziała Lana głosem przepełnionym jadem.
- Zostań - syknął rozkazującym tonem, posyłając blondynce mordercze spojrzenie.
- Nie mam zamiaru przebywać w tym samym pomieszczeniu co ta dziwka, Wyatt -odparła Faith, stojąc przy drzwiach - Wyjaśnicie sobie swoje sprawy, a tymczasem ja poczekam na zewnątrz.
-Powiedziałem zostań - warknął Wyatt z szybkością światła wstając i zakładając na siebie ubrania. Jednak brunetka go nie posłuchała i wyszła na korytarz.
Ruszył za nią, ale Lana zatrzymała go, łapiąc za ramię.
- Wajuś, kochanie, zostaw ją - powiedziała przesłodzonym tonem - Masz przecież mnie. Niech ta suka sobie pójdzie jak najdalej, a my się zabawimy, dobrze?
- Kurwa mać, Lana, spieprzaj - warknął, po czym mocno odepchnął dziewczynę,która jednak się nie poddała i mocno wczepiła się swoimi długimi paznokciami w jego bark, z pewnością robiąc bolesne zadrapania. Ale Wyatt zignorował ją całkowicie, pochłonięty gonitwą za brunetką. Dogonił ją i złapał mocno za nadgarstek.
- Coś powiedziałem. A ja nie lubię, gdy nie wykonuje się moich poleceń - syknął. Faith spojrzała na niego odważnie.
- Nie obchodzi mnie to. Idź do swojej dziwki. Ja ci już nie jestem potrzebna. - odpowiedziała chłodno, lecz z ledwo widoczną z goryczą w głosie.
W tym momencie usłyszeli donośny odgłos przychodzącego połączenia. Wyatt popatrzył znacząco na Faith, jakby mówiąc ,,Poczekaj i nie ruszaj się stąd. Zaraz do tego wrócimy", po czym przyłożył telefon do ucha.
- Czego? - warknął - A gdzie niby mam być? Na północnym korytarzu. Nie kurwa nie żartuje. Dobra. Zaraz będę - odłożył słuchawkę i rozłączył się - Idziemy - zakomenderował, ponownie chwytając brunetkę za nadgarstek. Wtedy dołączyła do nich Lana. Złapała blondyna za ramię i pochyliła się do przodu, ostentacyjnie udając, że dostała zadyszki. Lecz obydwoje całkowicie ją zignorowali, wpatrując się w siebie ze złością.
- Powiedziałem idziemy - powiedział przez zęby chłopak. Zielonooka dumnie zadarła głowę do góry.
- Gdzie? Do kuchni? Nigdzie nie idę - syknęła.
- Do świetlicy. Nie obchodzi mnie twoje zdanie. Idziemy - to mówiąc pociągnął brunetkę za sobą. Lana, wciąż trzymająca się ramienia chłopaka, nie spodziewała się takiego szybkiego ruchu i potknęła się o swoje wysokie szpilki.
-Wajuś, kochanie! Zaczekaj na mnie! - krzyknęła rozpaczliwie walcząc z grawitacją. W końcu udało jej się stanąć na nogach, jednak puściła ramię Wyatta, co chłopak zwinnie wykorzystał, przyspieszając kroku.
- Zostaw mnie , ty popaprańcu jeden! - wykrzyknęła Faith, uporczywie próbując wydostać się z silnego uścisku blondyna. W odpowiedzi na te słowa, Wyatt błyskawicznie się zatrzymał i przyszpilił dziewczynę do ściany.
- Nie waż się tak do mnie mówić - warknął jej prosto do ucha tak, że usłyszała to tylko ona.
- Bo co? - odpowiedziała pewnie - Bo pozbędziesz się mnie tak samo jak tego twojego opiekuna?
To mówiąc wyrwała się mu i sama ruszyła do świetlicy. Jednak blondyn nie zwracał na to uwagi. W tym momencie zrozumiał, że poznając jego życie, Faith poznała także bliżej niego, sprawiając, że przestała się go bać. Zauważył, że właśnie stracił jedną z najważniejszych jego broni. I nie podobało mu się to wcale.
- Nie mam zamiaru przebywać w tym samym pomieszczeniu co ta dziwka, Wyatt -odparła Faith, stojąc przy drzwiach - Wyjaśnicie sobie swoje sprawy, a tymczasem ja poczekam na zewnątrz.
-Powiedziałem zostań - warknął Wyatt z szybkością światła wstając i zakładając na siebie ubrania. Jednak brunetka go nie posłuchała i wyszła na korytarz.

- Wajuś, kochanie, zostaw ją - powiedziała przesłodzonym tonem - Masz przecież mnie. Niech ta suka sobie pójdzie jak najdalej, a my się zabawimy, dobrze?
- Kurwa mać, Lana, spieprzaj - warknął, po czym mocno odepchnął dziewczynę,która jednak się nie poddała i mocno wczepiła się swoimi długimi paznokciami w jego bark, z pewnością robiąc bolesne zadrapania. Ale Wyatt zignorował ją całkowicie, pochłonięty gonitwą za brunetką. Dogonił ją i złapał mocno za nadgarstek.
- Coś powiedziałem. A ja nie lubię, gdy nie wykonuje się moich poleceń - syknął. Faith spojrzała na niego odważnie.
- Nie obchodzi mnie to. Idź do swojej dziwki. Ja ci już nie jestem potrzebna. - odpowiedziała chłodno, lecz z ledwo widoczną z goryczą w głosie.
W tym momencie usłyszeli donośny odgłos przychodzącego połączenia. Wyatt popatrzył znacząco na Faith, jakby mówiąc ,,Poczekaj i nie ruszaj się stąd. Zaraz do tego wrócimy", po czym przyłożył telefon do ucha.
- Czego? - warknął - A gdzie niby mam być? Na północnym korytarzu. Nie kurwa nie żartuje. Dobra. Zaraz będę - odłożył słuchawkę i rozłączył się - Idziemy - zakomenderował, ponownie chwytając brunetkę za nadgarstek. Wtedy dołączyła do nich Lana. Złapała blondyna za ramię i pochyliła się do przodu, ostentacyjnie udając, że dostała zadyszki. Lecz obydwoje całkowicie ją zignorowali, wpatrując się w siebie ze złością.
- Powiedziałem idziemy - powiedział przez zęby chłopak. Zielonooka dumnie zadarła głowę do góry.

- Do świetlicy. Nie obchodzi mnie twoje zdanie. Idziemy - to mówiąc pociągnął brunetkę za sobą. Lana, wciąż trzymająca się ramienia chłopaka, nie spodziewała się takiego szybkiego ruchu i potknęła się o swoje wysokie szpilki.
-Wajuś, kochanie! Zaczekaj na mnie! - krzyknęła rozpaczliwie walcząc z grawitacją. W końcu udało jej się stanąć na nogach, jednak puściła ramię Wyatta, co chłopak zwinnie wykorzystał, przyspieszając kroku.
- Zostaw mnie , ty popaprańcu jeden! - wykrzyknęła Faith, uporczywie próbując wydostać się z silnego uścisku blondyna. W odpowiedzi na te słowa, Wyatt błyskawicznie się zatrzymał i przyszpilił dziewczynę do ściany.
- Nie waż się tak do mnie mówić - warknął jej prosto do ucha tak, że usłyszała to tylko ona.
- Bo co? - odpowiedziała pewnie - Bo pozbędziesz się mnie tak samo jak tego twojego opiekuna?
To mówiąc wyrwała się mu i sama ruszyła do świetlicy. Jednak blondyn nie zwracał na to uwagi. W tym momencie zrozumiał, że poznając jego życie, Faith poznała także bliżej niego, sprawiając, że przestała się go bać. Zauważył, że właśnie stracił jedną z najważniejszych jego broni. I nie podobało mu się to wcale.
__________________________________________________________________________________
Wiem, rozdział miał być w niedzielę. Ale przez cały ostatni tydzień byłam na obozie narciarskim i nie miałam jak tego napisać, a jak tylko wróciłam dopadła mnie okropna gorączka i leżę w łóżku prawie nieżywa. Połowę napisałam właśnie w takim stanie, więc wybaczcie, że może być trochę gorzej napisany i z wieloma błędami. Po prostu jeśli czujesz się jakby cię czołg przejechał, nie myślisz o takich sprawach. Ale poświęciłam się dla was, bo wiem, że czekacie na kolejny rozdział i nie chciałam was zawieźć. A szczególnie dla Venetii, której chciałam bardzo podziękować za miłe słowa. To właśnie dzięki nim wzięłam się w garść i postanowiłam, że pomimo mojego okropnego stanu zdrowia uda mi się napisać ten rozdział, by tak jak ona nie poddawać się i nie zawieść czytelników.
Tak więc oddaję go w wasze ręce. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Poznajemy w nim trochę bardziej Wyatta, no i Faith też jest troszkę inna. Co z tego wyniknie? Dowiecie się w kolejnych rozdziałach :)
Kochamy Was
Faith i Hayley <3
PS. Macie tutaj na przeprosiny ślicznego Wyatta, który uśmiecha się do was, mówiąc, żebyście się na mnie nie gniewali ^^
czadowy co nie? :D
no no no..
OdpowiedzUsuńFaith... 50 twarzy Greya się naczytała? :D hahah, nie no świetne! Bardzo mi się podobał ten rozdział :) Nie spodziewałam się, że Wyatt jest taki pociągający. Nie przepadałam za nim, ale teraz jest chyba moją ulubioną postacią <3
może nie 50 twarzy Greya, ale bloga na podstawie tej książki xD
Usuńhahaha ja też uwielbiam Wyatta :P
dziękuję za komentarz na moim blogu! :D weszłam na Twoją stronkę i od razu szeroko się uśmiechnęłam- dziewczyna z buźką mojej ukochanej aktorki- Scodelario! <3
OdpowiedzUsuńszczerze powiedziawszy jeszcze nie miałam okazji przeczytać opowiadania od początku, ale pozwoliłam sobie ocenić dwunasty rozdział. muszę przyznać, że piszesz intrygująco-podkreślę tutaj scenę erotyczną. ;) jedyne, do czego mogę się przyczepić to jej długość- czemuż taka krótka? ;D
sądzę, że gdy tylko znajdę chwilę czasu (a to będzie zapewne gdzieś pod koniec maja, gdy już matura mnie ominie), to przeczytam całe opowiadanie.
pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie. :D
http://gleboki-oddech.blogspot.com/
Dziękuję za miłe słowa :)
UsuńCo do sceny erotycznej jej długość, a raczej krótkość, to nie moja wina. Po prostu Hayley zabroniła mi rozpisywać się i wdrążać w szczegóły, co uwierz mi wcale nie było takie łatwe ale jest jak jest ważne że w ogóle jest xD (ah te moje powtórzenia xd)
Tak piękny tekst, pisany z pasją i zaangażowaniem i zwykle "czadowy cnie?" na końcu obrzydziło mi całą przyjemność :D Na widok takich skrótów myślowych cała blednę i rosną mi zęby przednie, jak wampirowi na głodzie... I miałam napisać długi i konkretny komentarz, szczególnie o scenie 18+ i ogólnie o życiorysie pana W. ale jakoś odszedł mi apetyty... :) No nic, może następnym razem...
OdpowiedzUsuńOgólnie przecież wiadomo, że cała ta historia jest super - prognoza bez zmian :)
Venetiia N.
hahaha ups nie sądziłam, że kogoś mogłoby to tak obrzydzić. Ja nieraz używam takich słów na codzień i nie widzę w tym nic obrzydliwego, dlatego tak napisałam :D
UsuńAle specjalnie dla ciebie zmieni, żebyś nie musiała się czuć jak wampir na głodzie :P
Aaa i oczywiście dziękuje za miłe słowa w dodatku na końcu notki... Ta moja skleroza może ukazywać mnie w świetle osoby bez krzty kultury... :D Pozdrawiam, życzę zdrowia i oczywiście czekam na to co przyniesie przyszłość :)
OdpowiedzUsuńhahha czekam az Scott przeleci Hayley i przestaje to czytac :D
OdpowiedzUsuńMajeczko kocham twoje komentarze i na szczęście będziesz musiała troszkę poczekać na zaprzestaniu czytania naszego bloga :P
Usuńten moment jeszcze długo nie nadejdzie prawdopodobnie xD